Wpisy blogowe, poza luźnymi i nie zawsze ściśle związanymi z tematyką portalu, przemyśleniami redaktora naczelnego, są też swoistym kalendarzem, w którym odliczam dni do premiery najbliższego filmu spod znaku Star Wars. Do Rogue One zostało zatem… 4 dni.
Dziś ostatni z Łotrów – droid K-2SO. Tym samym w dniu dzisiejszym kończę moją zabawę w boga i orzekanie, kto zasłużył na śmierć, a kto na życie. Ale póki jeszcze zabawa trwa, to życie daruję K-2SO. I tutaj myślę, że jest to całkiem możliwe, że w filmie też on ocaleje.
Jeśli bowiem zwiastuny faktycznie zwiastują, co będzie działo się w filmie, to K-2SO będzie kradł dla siebie każdą scenę, w której się pojawi. Obstawiam, że obok Vadera, będzie to największa gwiazda Rogue One. A przecież gwiazdy nie zabija się, gdy dopiero się pojawiła.
Poza tym K-2SO będzie najłatwiej ocalić. Może on się zakonspirować w imperialnych strukturach. Możesz zostać bezaktywowany i popaść w niepamięć, aż do momentu, gdy przypomną sobie o nim włodarze Disney’a. Zniszczeniu może też ulec jego ciało, ale jego program może zostać gdzieś przeniesiony, by kiedyś obudzić się w nowym ciele. Możliwości jest wiele i nie byłby on pierwszym droidem, robotem czy cyborgiem, który pojawia się i znika.
Zresztą ja nie będę miał nic przeciwko, jeśli K-2SO powróci.
A na razie powraca na pracach fanów:
\ \