Dziś był (właściwie to wciąż jeszcze przez chwilę jest) Światowy Dzień Czekolady, więc…
Czy pamiętacie swoją ukochaną maskotkę z dzieciństwa? Miśka, bez które nie byliście w stanie zasnąć i którego braliście ze sobą w każdą podróż? A może było kilka ulubionych w zależności od wieku?
Ja nie miałem takich dylematów (bo w sumie przez całe moje dzieciństwo miałem tylko jednego pluszaka) i moim najulubieńszym misiem (a właściwie pieskiem) była Czekoladka – niewielki, brązowy czworonóg o zastanawiająco smutnym wyrazie pyszczka. W trakcie całego życia (które w sumie cały czas trwa) dorobiła się nawet dwóch kubraczków (w tamtych czasach kubraczki dla psów, nawet jeśli tylko pluszowych, były nie lada fanaberią) oraz przeszła poważną operację ponownego wypchania brzuszka.
A wracając do czekolad, to macie swoją ulubioną?Ja bardzo lubię wszelkie nadziewane (choć jakoś nie podzielam uwielbienia wielu osób dla Milki nadziewanej Oreo), z wielką fascynacją i niemal nadobną czcią podchodziłem dawniej do Ritter Sportów, a niewiele tylko mniej szanowałem Schogetten, ale najbardziej lubiłem Tobleronkę (koniecznie białą). Dużo później przepadałem za wszelkimi czekoladowymi słodyczami firmy Cadbury (bardzo żałuję, że marka wycofała się z polski), a teraz najbardziej chyba sobie cenię (przynajmniej z tych, na które mnie stać) czekoladę Studentską, do niedawną znajdowaną tylko u naszych południowych sąsiadów. Obecnie na szczęście jest już do dostania także w rodzimych sklepach.
A Wy za jaką czekoladę dalibyście się pokroić? 🙂