Psy uwielbiam, to już dawno temu ustalone zostało, ale dziś przekonałem się, że uwielbiam je tylko do góra jednej sztuki na raz.
Od pewnego czasu moją absolutną faworytą jest pewna przesłodka i przekochana pudelnica miniaturka, której mi nigdy dość i regularnie wchodzi mi na głowę (także dosłownie). Jednak dziś na przechowaniu pojawił się drugi pies, a raczej druga suka. I jeśli byłby to mały, wredny złośliwy jamniur (vide dzisiejszy obrazek), to nie byłoby problemu. Ale przyszło spore (bo ponad 20 kilowe) bliżej nieokreślone i bardzo młode (więc głupiutkie i dokazujące) coś, co z moją ulubienicą niestety nie do końca się DOGaduje, a do tego najwyraźniej ma sraczkę, albo rewelacyjną i błyskawiczną przemianę materii.
Ech, wieczorne spacery przez najbliższe dni stały się właśnie bardzo gównianą robotą 😐