I nie, dziś bynajmniej nie chodzi o komiksy, a o coś nieco bardziej tradycyjnego, a mianowicie zdjęcia.

Ja wiem, że szczególnie w dzisiejszych czasach fotografuje się wszystko i wszędzie, więc jest tego aż za dużo, ale druga skrajność też nie zawsze jest dobra, szczególnie jeśli chodzi o dzieci.

Tak tak, temat dzieci wraca nam jak bumerang, ale w jakimś stopniu faktycznie jest to kontynuacja wczorajszego wpisu. Wtorek był bowiem dniem dziecięcej imprezki, a w środę przyszedł czas na odwiedziny rodzinny. No a przy tej okazji odbyło się oglądanie dziecięcych zdjęć. A że dziecko wciąż dość, więc w 100% będące już obywatelem świata cyfrowych aparatów i wszechwiedzących telefonów, a do tego jedynaczka, to zdjęć ma całe gigabajty.

A z drugiej strony ja, już sporo starszy, ale nie tak, by za młodu aparat był jeden na całą wioskę. No ale już jako dziecko drugie, robienie zdjęć mi się nie należało, skoro wszystko to przerobione było przy okazji mojej starszej siostry. Do dziś wypominam to mamie i choć robię to oczywiście w żartach, to w sumie trochę żałuję, że po moim dzieciństwie żadne obrazowe wspomnienia się nie zachowały.