No i mamy Święta (w końcu Wigilia jest jedynie przystawką), a jak wiadomo, to czas obżarstwa w gronie rodzinnym. Popularne powiedzenie głosi, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, a wielkie rodzinne spędy, chociażby świąteczne właśnie, bywają katastrofą. Tak przynajmniej mawiają, bo ja tego nigdy nie doświadczyłem.

Gdy jeszcze rodzina była mniej więcej w komplecie i w większych ilościach potrafiła się kilka razy do roku zbierać, ja byłem zbyt mały, by wspomniane katastrofy, nawet jeśli były, zauważać. Potem rodzina zaczęła się niestety uszczuplać i od siebie oddalać, a spędy, jeśli nawet się zdarzały, to głównie przy okazji kolejnych pogrzebów. No a teraz, gdy zbiera się moja rodzina, przynajmniej ta najbliższa, z którą od lat spędzam święta i inne tego typu wynalazki, to jest nas całe trzy osoby (Mama, siostra i ja). Dodawszy do tego nawet osoby towarzyszące, to i tak jest nas całkiem mało, ale może właśnie dlatego, okazje takie są bardzo miłe i zawsze się na nie cieszę.

Dlatego też i dziś, choć cierpię na poważny przypadek przejedzenia, w nastroju jestem bardzo dobrym i świątecznie radosnym. I życzę Wam dokładnie tego samego 😉