Nie jestem osobą przesadnie towarzyską. Przez długi czas byłem skrytym odludkiem, któremu do szczęścia ludzie zdawali się być w ogóle niepotrzebni. Teraz może już nie jestem tak zdziczały, ale nadal brakuje mi charyzmy, by porywać tłumy, nie mam przebojowości i uroku, by być duszą towarzystwa, a choć jestem oczywiście przystojny, to jednak nie jestem uniwersalnym symbolem piękna, więc i ta droga zdobywania popularności nie jest usłana różami.
Przez lata zdobyłem jednak kilkoro bardzo dobrych znajomych, na których wiem, że polegać mogę zawsze i wszędzie, a ich przyjaźń bardzo sobie cenię. Także zamiast na ilość, idę w tej kwestii na jakość. Mam więc trzech dobrych przyjaciół (płci męskiej), jeden z czasów licealnych, drugi ze studiów, a trzeci z pracy. Problem w tym, że dwóch z nich przebywa przez większość czasu przebywa poza granicami kraju. Ale co jakiś czas spotkać się udaje. I tak w zeszłym tygodniu udało mi się spotkać z kumplem ze studiów, dziś jest dzień spotkania z przyjacielem z pracy (choć już od dawna razem nie pracujemy), który przyszedł do mnie z bardzo ważnym newsem (także świętujemy), a i z tym ostatnim spotkać się powinno udać, jako że akurat w Polandii jest. Mam więc szansę na trifecta, co tym bardziej dziś jest adekwatne, bo dziś zostały dokładnie trzy tygodnie do premiery!!!