Czekam tutaj na Przebudzenie Mocy, niecierpliwie odliczam dni do premiery, ale co, jeśli nowa część SW okaże się tak zła, jak saga Zmierzch… Właściwie to nie wiem, jak zła była owa saga, bo nie zhańbiłem się jej oglądaniem, ale co będzie, jeśli Przebudzenie Mocy będzie tak złe, jak Mroczne Widmo? Mało kto bierze to chyba pod uwagę, ale przecież całkowicie wykluczyć tego nie można…

Fakt pozostaje faktem, że 18 grudnia zadebiutuje film, na który czekam bardziej, niż na jakikolwiek inny w życiu. Jedynym, na który czekałem choć w zbliżonym stopniu, był sequel Matrixa, a jak się z nim skończyło wszyscy wiedzą. Zresztą jeśli na jakikolwiek film czekałem choć trochę i wiele sobie po nim oczekiwałem, to z reguły zawsze kończyło się rozczarowaniem. Jedynym wyjątkiem z ostatnich lat była tutaj trzecia część nolanowskiego Batmana, który spełnił wszystkie pokładanie w nim nadzieje.

Ale przecież Przebudzenie Mocy co już nawet teraz, coś więcej niż film. To zjawisko, które jak żadne inne połączyć może wiele pokoleń. Na pociesznie i otuchę pozostaje mi fakt, iż, jak już zresztą pisałem, JJ Abrams w króciutkim zwiastunie zdołała zawrzeć więcej klimatu i starwarsowej magii, niż Lucas w całej nowej teorii, dlatego też, pomimo historii przemawiającej przeciw temu, ja wciąż jestem bardzo dobrej myśli.