Wczoraj czy przedwczoraj jednym z hitów starwarsowych zakątków internetów było zdjęcie konia na biegunach, tyle tylko, że zamiast konia, bujał się speeder bike. Świetnie to wyglądało i widać było, ze ktoś włożył w to wiele serca, czasu, pracy i talentu. Zresztą przekonać się będzie można o tym poniżej, ale że nie lubię umieszczać tego, co już wszędzie było, dodaję też coś od siebie, bo bujany speeder bike nie jest ani pierwszy, ani jedyny, a wśród tego typu zabawek znaleźć można też na przykład bujane tauntauny.

Ale dzisiejszy wpis jest tak naprawdę nie o tym, a zabawki te są zaledwie pretekstem do głównego tematu dzisiejszego odcinka, a mianowicie dzieci, ich wychowania oraz organizowania im czasu. Sam dzieci co prawda nie mam, ale jestem przekonany, że mam na nie świetne sposoby i wybitne podejście – ojcem roku, jak Vader bym pewnie nie został, ale z pewnością bym o tytuł powalczył 😉

No a zaczęło się od tego, że podczas któregoś nudnego popołudnia w pracy rozmawialiśmy (z większością już dzieciatą ekipą) o wychowaniu dzieci i jak trudno (czy łatwo) zorganizować im czas. Wtedy to, opierając się oczywiście na licznych obserwacjach, stwierdziłem, że dziecku to do szczęścia wiele nie potrzeba, wystarczy dać jakiś patyk i już się samo sobą zajmie. A jeśli ktoś jest z nurtu eko-sreko, to zamiast patyka, może dać na przykład pora, najlepiej oczywiście lokalnego i ekologicznego. Teoria wygłaszana była oczywiście pół-żartem, pół-serio, ale entuzjastyczne reakcje sprawiły, że zacząłem do pora dorabiać ideologię. A to,że zabawka taka jest bezpieczna, nawet dla brzdąców wyznających zasadę „co do rączki, to do buzi” (ba, dla nich, to nawet zdrowa będzie); edukacyjna – dziecko takie na biologii temat o budowie pora będzie mieć w małym palcu, a także rozwija wyobraźnię, gdyż w oczach dziecka ów por przeradzać będzie się w wiele fascynujących przedmiotów. Oczywiście najlepiej, jeśli będą to miecze świetlne, czy też drążki sterownice X-Wingów (lub TIE Fighterów, to już w zależności od tego, na jakiego człowieka dziecko jest wychowywane). Także jeśli jesteście przypadkiem świeżo-upieczonymi rodzicami, koniecznie zawczasu zaopatrzcie się w duży zapas porów 😉

Przy okazji naszła mnie jeszcze druga refleksja. A mianowicie bardzo dzisiejszym dzieciom zazdroszczę! Nie chodzi nawet o praktycznie nieograniczony dostęp do bajek (bo ten moim zdaniem raczej więcej złego, niż dobrego przynosi), czy rewelacyjnych zabawek (bo dostęp do nich i tak jest przede wszystkim funkcjom zamożności rodziców). Ja zazdroszczę im rewelacyjnych placów zabaw, które na każdym kroku spotkać można, a które dostarczać mogę naprawdę mnóstwo, różnorodnej zabawy. Za moich czasów place zabaw ze swymi metalowymi drabinkami, rozklekotanymi huśtawkami czy pordzewiałymi zjeżdżalniami wyglądały bardzo na dzieło szatana i śmiertelne pułapki na niczego niespodziewające się dzieci.

No ale ja je przetrwałem, więc na koniec jeszcze obiecany speeder na biegunach 🙂