Ciepły, leni wieczór; cisza i spokój; ulubiony czworonóg przy nodze – miło, och jak miło. Choć nie zawsze tak było. Pamiętam gdy byłem tylko małym szczylem, wyjście z psem na pole było dla mnie utrapieniem, pomimo tego, że to przecież ja zawsze psa chciałem mieć. No ale jakoś zawsze było mnóstwo innych, ciekawszych rzeczy do robienia, a jałowe spacerowanie nie wnosiło absolutnie nic do mojego życia.
No ale z wiekiem każdy z nas zaczyna chyba doceniać te krótkie chwile, kiedy mamy święty spokój, a których zaznać można własnie na wieczornym spacerze z psem (lub siedząc na kiblu).