Każdy na jakimś etapie swojego życia miał kogoś, kogo
spokojnie nazwać można było nemezis, czyli osobę, która swoją obecnością, samym
swoim istnieniem nawet uprzykrzała każdą chwilę naszego życia.

 

I ja taką osobę miałem, a z czasem właściwie grupę osób,
choć była to raczej relacja jednostronna. Tym niemniej był to wyjątkowo
irytujący czas, gdy zadawać musiałem się ze stadkiem zarozumiałych,
zapatrzonych w siebie debili, z którymi, pech chciał, pracować musiałem biurko
w biurko. Nie było przypadkiem, że każde jedno z tych imbecyli było handlowcem.
Niestety jest coś takiego, że w sprzedaży najlepiej sprawdzają się takie osób,
których ja nie trawię – głośne, bezczelne, egocentryczne i święcie przekonane o
swej nieomylności. Co gorsza, owe cechy nabywa każdy, kto przez dłuższy czas
zmuszony był być handlowcem. To, oraz strata znacznych obszarów mózgu, to
niestety nieodłączne chyba cechy takiej, a nie innej profesji.