Gdy do kin zbliżał się film o przygodach młodego Hana Solo, można było być niemal pewnym, że wśród gadżetów związanych z filmem Han Solo: Gwiezdne wojny – historie pojawi się gra karciana nawiązująca do najpopularniejszej gry hazardowej w świecie Gwiezdnych wojen – Sabaka. Dzięki wydawnictwu Hasbro Gaming otrzymaliśmy możliwość wygrania najsłynniejszego statku w galaktyce, Sokoła Millenium, w grze karcianej Han Solo Card Game. Od premiery gry minęło już wiele obrotów księżyca, więc pewnie zastanawiacie się, dlaczego przyszło mi do głowy, aby o niej pisać właśnie teraz. Grę można często dostać na rynku wtórnym lub w promocyjnych cenach, dlatego postanowiłem podzielić się swoimi uwagami dotyczącymi gry, abyście mogli ocenić, czy warto zainwestować w tę karciankę.

Co w pudełku?

Pudełko o specyficznym kształcie, nawiązującym do kart z Sabaka, jest duże i kryje w sobie ogromne ilości powietrza, 62 karty, 24 żetony łupów, 2 unikalne kości oraz międzynarodową instrukcję opisującą zasady w 25 językach. Wydanie nie należy do bogatych i prezentuje się średnio. Zresztą, zobaczcie zdjęcia…

Pudełko z grą.
Trochę pusto, prawda? Nagrody i kości chowają się pod kartonem.
Wszystkie elementy gry.

O co w tym wszystkim chodzi?

Celem gry jest zakończenie rundy z wynikiem na kartach jak najbliższym zeru lub zerem. Po każdej rundzie zdobywamy łupy, a gdy nagrody w puli się skończą, kończymy grę i osoba z nagrodami o największej wartości wygrywa całą grę.

Żeby osiągnąć swój cel będziemy musieli sobie trochę policzyć. Mamy 30 dodatnich kart (zielone) i 30 ujemnych (czerwone) oraz dwie niebieskie karty zero. Na początku otrzymujemy po dwie karty, następnie, gdy nadchodzi nasza tura, możemy wybrać jedną z akcji: dobranie karty ze stosu zakrytego (w tym momencie możemy też jedną kartę odrzucić) lub dobranie karty ze stosu kart odrzuconych, gdzie widzimy, jaki nominał karty bierzemy (w tym momencie również możemy odrzucić kartę) lub nie robimy nic, bo mamy idealne karty na ręce. Karty czerwone to minus, karty zielone to plus i liczymy. Maksymalnie na ręce możemy mieć 5 kart, na których musimy uzyskać wynik jak najbliższy zeru. Łatwo osiągnąć taki wynik na dwóch kartach, ale warto pamiętać, że im większa ilość kart, tym lepiej. Zero na dwóch kartach przegrywa z zerem na trzech kartach, i tak dalej.

Kiedy każdy z graczy zakończy swoją turę, przechodzimy do następnej. Po pierwszej i drugiej turze rzucamy kośćmi. Jeśli na dwóch kościach wypadnie ten sam wynik, wtedy każdy z nas odrzuca wszystkie karty z ręki i bierze taką samą liczbę nowych kart. Jest to element losowy, który potrafi niekiedy zepsuć nam cały plan, a czasem uratować przed klęską.

Po trzeciej turze rzutu nie wykonujemy, a porównujemy wyniki na naszych kartach. Osoba z wynikiem najbliżej zera wygrywa rozdanie. Jeśli wyniki kilku osób są takie same, wygrywa gracz z większą liczbą kart. Jeśli mamy wynik -1 i +1, wygrywa wynik dodatni. W przypadku remisu, którego nie da się rozstrzygnąć w wyżej wymieniony sposób, rozstrzygnięcie jest losowe: Gracze dobierają kartę, najbliższa zeru wygrywa. Proste, prawda? Warto też wspomnieć, że, tak jak w pokerze, mamy układ, który gwarantuje nam zwycięstwo. Zero na trzech kartach: 10 czerwona, 10 zielona i 0 niebieskie.

Najlepszy układ w grze!

Łupy, czyli nagrody!

Nagrody w grze dzielą się na cztery kolory: zielone, czerwone, niebieskie i złote. Złota nagroda to oczywiście nasz upragniony Sokół Millennium. W przypadku innych kolorów mamy rysunki różnych blasterów, statków czy hełmy szturmowców, ale rysunki na żetonach łupów nie mają żadnego znaczenia. Natomiast kolory łupów są istotne. Zielone to zwykłe łupy, a czerwone i niebieskie to łupy specjalne. Jeśli któryś z graczy posiada już Sokoła Millenium w swoich rękach, to po zdobyciu czwartego czerwonego lub niebieskiego łupu możemy mu go bezkarnie odebrać! Dlatego warto śledzić rozwój wypadków i nie dopuścić do sytuacji, w której ktoś zbiera łupy czerwone lub niebieskie.

Kto zdobędzie Sokoła?

Moje wrażenia

Gra jest prosta jak budowa cepa i w pierwszych rozgrywkach była zwyczajnie nudna. Gracze na początku za bardzo skupili się na wyniku w okolicach zera i nie ryzykowali dobierania kart, jeśli na ręce mieli dobry wynik. Dopiero po kilku partiach i wielu eksperymentach, stało się jasne, że aby wygrać trzeba kombinować i zwiększać liczbę posiadanych kart. Że zero na dwóch kartach nie jest gwarantem zwycięstwa, i jeśli każdy gracz starał się uzyskać wynik na większej ilości kart, rozgrywka stała się zdecydowanie ciekawsza. Czy gra będzie ciekawa czy nudna bardzo zależy od graczy, którzy do niej zasiądą. Jeśli będziemy mieli ochotę trochę wczuć się w klimat, to będzie zdecydowanie ciekawiej. Gra sprawdzi się jako przerywnik między dużo bardziej zaawansowanymi tytułami lub jako dodatek do rozmowy. Oczywiście gra świetnie sprawdzi się do zabawy z dziećmi, bo w końcu w głównej mierze dla nich została stworzona.

Czy warto?

Za słowa, które za chwilę napiszę, Hasbro Gaming mnie nie polubi. Czy warto kupić Han Solo Card Game? Nie, nie warto, szczególnie w sugerowanej cenie detalicznej. W przypadku wydania od Hasbro, które nie należy do najładniejszych, głównie płacimy za powietrze. Mechanika gry jest na tyle prosta, że możemy ją odtworzyć przy użyciu zwykłych kart oraz zwykłych kości K6 i bawić się tak samo świetnie. Jeśli jednak chcielibyście zakupić swoją wersję Sabaka, to zdecydowanie polecałbym Wam zaopatrzyć się w wydanie ze Star Wars Galaxy’s Edge, które wygląda naprawdę świetnie lub szukać wydania Hasbro zdecydowanie poniżej sugerowanej ceny detalicznej.

Zdjęcie: JK Schmidt dla ComicBook, źródło.