Wpisy blogowe, poza luźnymi i nie zawsze ściśle związanymi z tematyką portalu, przemyśleniami redaktora naczelnego, są też swoistym kalendarzem, w którym odliczam dni do premiery najbliższego filmu spod znaku Star Wars. Do Rogue One zostało zatem… 155 dni.

Dziś znów mamy nie lada okazję, bowiem urodziny obchodzi aktor, który dał nam Hana Solo. A ten, jak wiadomo, był dla Star Wars tym, kim… Indiana Jones, dla Poszukiwaczy Zaginionej Arki czy Rick Deckard dla Blade Runnera, czyli kimś twardym, jak Tommy Lee Jones… znaczy jak doktor Richard Kimble w Ściganym! Czyli oczywiście uwielbiany niemal wszędzie i niemal przez wszystkich Harrison Ford, który, jak głosi jedna z legend Hollywoodu, zanim nie zagrał Hana Solo, dorabiał jako stolarz. Na szczęście jego aktorstwo okazało się być dalekie od drewnianego, a jego urok osobisty sprawił, że przez wiele z jego 74 lat życia spędził na przysłowiowym szczycie.

W przeciwieństwie do wielu innych postaci i aktorów, jego kreacja Hana Solo nigdy nie budziła żadnych wątpliwości, ani nie doczekała się słów krytyki. Przynajmniej nie od fanów, bo jak mówi inna plotka, sam Harrison Ford postaci uroczego przemytnika o szelmowskim uśmiechu nigdy nie polubił i praktycznie od początku (a przynajmniej od czasu, gry ów przemytnik zapewnił mu nieśmiertelną sławę i niewyobrażalne pieniądze) domagał się uśmiercenia swej postaci. No i – UWAGA SPOILER – doczekał się.

Ale na przekór temu samemu Harrisonowi Fordowi zaśpiewać:

„Sto lat, sto lat
Niech żyje, żyje nam…”

Choć w sumie w jego przypadku należałoby już zmienić to na dwieście 😉

No a przy tej okazji życzyć też można Aldenowi Ehrenreichowi powodzenia – będzie mu potrzebne.