Disney najwyraźniej bardzo poważnie podchodzi do kwestii spójności nowego kanonu oraz przenikania się poszczególnych produkcji. Przekonuje nas o tym niedawny wywiad z producentem Star Wars: Rebels, Simonem Kinbergiem. Stwierdził on, że wydarzenia z produkcji animowanych mogą mieć niebagatelny wpływ na powstające w późniejszym czasie filmy. Zresztą nie tylko na filmy, bo przecież, jak zauważył producent, Wojny Klonów i Rebelianci dzieliły „obsadę”.

Czy zatem Rogue One i pojawiająca się tam postać Sawa Gerrery (o którym więcej przeczytacie tutaj >>), którego mogliśmy zobaczyć w serialu The Clone Wars (a być może pojawi się także w Rebeliantach), będzie pierwszym, ale nie ostatnim filmem, w którym zobaczymy postaci z produkcji animowanych? Wiele na to wskazuje.

Tym krokiem, Disney nie tylko chce zapewnić kreskówkom większą popularność i uczynić je integralną częścią uniwersum, ale także zapewnić sobie możliwość zrobienia dużej ilości potencjalnych spin-offów.

Oczywiście jest to nie w smak części fanów, którzy seriale animowane uważają w najlepszym razie za zło koniecznie uważając (często nie racji), że ze względu na docelową grupę odbiorców, częto nie przystają one poziomem do filmowej sagi. W związku z tym niezbyt uważnie śledzą oni losy przedstawionych tam bohaterów, co być może, będzie musiało się teraz zmienić.

Czy będzie to dla świata Gwiezdnych Wojen rzeczą dobrą, czy złą, to dopiero się okaże, że myślę, że wszyscy jesteśmy zgodnie i mamy ogromną nadzieję, że Disney oszczędzi nam rozwijania historii Jar Jara i Gunganów.

A Wy co sądzicie o takim przenikaniu się poszczególnych produkcji?