Jak można domyślić się po tytule i zdjęciu, dzisiejszy wpis blogowy nie będzie o jakże dziś popularnym temacie gejów w Star Wars, ani też o piłce nożnej (to jutro), a o drażliwej kwestii tłumaczenia tytułów amerykańskich filmów. Oczywiście inspiracją jest tutaj Łotr 1, ale o nim będzie akurat najmniej, bo jego zostawiam sobie na deser i na cały, osobny artykuł.
Nadchodzący spin-off Galaktycznej Sagi jest jedynie ostatnim, choć wcale nie najgorszym, przykładem na nieelastyczność, brak polotu i wyobraźni tłumaczy, czy też, a może przede wszystkim, tłumaczeniem za wszelką cenę. Wśród innych wpadek znaleźć można legendarny już Wirujący Seks (Dirty Dancing), czy też Szklaną Pułapkę (Die Hard), która o ile w przypadku pierwszego filmu była tytułem który jakoś tam się bronił, tak przy okazji sequeli była już po prostu śmieszna. Ktoś jednak nie uczył się na błędach i lata później, przy okazji Kac Vegas (Hangover) powtórzył ten sam błąd. Jeszcze bardziej przerażający był Elektroniczny Morderca, czyli po prostu Terminator (tak tak, początkowo właśnie tak polski dystrybutor zaszalał z tytułem). Jestem Bogiem (Limitless) z perspektywy czasu i dużo głośniejszego, polskiego filmu o tym samym tytule, także okazało się bardzo niefortunnym tłumaczeniem.
Wszystkie powyższe przykłady da się jeszcze jednak, w sposób mniej lub bardziej naciągany, wytłumaczyć, ale co brał tłumacz, który z Reality Bites zrobił Orbitowanie bez cukru, to ja naprawdę nie wiem. W podobnym, absurdalnym tonie przetłumaczony jest tytuł Hot Tub Time Machine (durny już w oryginale) na Jutro będzie futro.
Co ciekawe, nawet nieśmiertelnym klasykom zdarzały się tytularne wpadki, bo jak inaczej wytłumaczyć Pół żartem, pół serio, jako tytuł filmu w oryginale brzmiący Some like it hot. A jednak w tym przypadku polski tytuł jest zakorzeniony w świadomości tak głęboko, że wiele osób słysząc tytuł oryginalny nie skojarzyłyby go nawet ze słynnym filmem.
A który z polskich tytułów jest Waszym ulubionym gałganem?