Jak wiadomo, w domu są dwa psy. Jeden jest mały, marki pudel, więc problemu z nią nie ma, przynajmniej nie w kwestii sierści, bo to nie sierść właściwie, a włosy, więc nie zmienia ich na lato. Gorzej sprawy mają się z drugą psią damą. Ta jest już nonamem, kundelkiem znaczy, ale z cudnie mięciutką i puszystą sierścią… którą właśnie zaczyna zmieniać.
Dlatego też gdzie się człowiek nie ruszy, to kończy cały w sierści. Jest jej tyle, że przestałem w sumie z tym walczyć, bo była to walka z wiatrakami, i postanowiłem wykorzystać. Okazuje się bowiem, że brązowa sierść idealnie pasuje do wszystkich ciemnych koszulek z Chewiem w roli głównej i mogę spokojnie twierdzić, że one właśnie takie miały być 🙂 W końcu trzeba sobie jakoś radzić, zatem jeśli zobaczycie w najbliższym czasie na krakowskiej ulicy jakiegoś sporego sierściucha, to będę właśnie ja 😉
A że pudlica właśnie miała strzyżenie, myślę nad innym, nieco bardziej ekstrawaganckim, bo mocno kręconym, imagem dla moich czułych koszulek 🙂