Tyle właśnie minęło odkąd zmienił się świat…
Jak niektórzy z Was pewnie się domyślili, wybór bohatera dzisiejszej galerii w osobie legendarnego Ralpha McQuarriego, nie był przypadkowy. Był to mój sposób, by uczcić 39 urodziny Nowej Nadziei, bowiem to właśnie 25 maja 1977 roku na ekrany amerykańskich kin wszedł najważniejszy film w dziejach ludzkości.
Nie wiem jak Was, ale mnie wtedy jeszcze na świecie nie było, więc nie mogę cofnąć się myślami do tej daty i przypomnieć sobie, co wtedy robiłem. Zresztą nie wiem, czy byłby w ogóle sens, jako że do polskich kin Nowa Nadzieja (znana wówczas po prostu jako Star Wars) trafiła niemal dwa lata później.
Nie wypadało jednak nijak tak ważnej daty nie uczcić, postanowiłem zrobić to wobec tego inaczej, a mianowicie postanowiłem odtworzyć moje pierwsze z Gwiezdnymi Wojnami spotkanie. Kiedyś pisałem już co prawda, że starcza skleroza nie pozwala mi przypomnieć sobie szczegółów, ale od tamtej pory udało mi się co nieco sobie przypomnieć.
Mogłem mieć wtedy jakieś 5-6 lat, był wieczór, a ja, choć powinienem był już dawno spać, zakradłem się do salonu, w którym rodzice oglądali zdobyty na VHSie film. Jak się później okazało, był to Powrót Jedi, ale ja pamiętałem z niego tylko tyle, że była jakaś pustynia, potem dwójka skazańców, którym śmieszny, złoty człowieczek wieszczył naprawdę przerażający los. Słowa o trawieniu tysiącami lat i niewyobrażalnych w tym czasie cierpieniach, na długo utkwił mi w pamięci i dzieciaka, którym wtedy byłem, przestraszyły na tyle, że gdy wszytko zaczęło błyskać, piszczeć, krzyczeć i ginąć, po prostu uciekłem.
Ale jak widać Sarlacc nie odstraszył mnie na długo niebawem powróciłem do Odległej Galaktyki i zostałem tam stałym, wiernym bywalcem.