No i stało się! Po bodaj 12 latach przerwy na ekrany powróciło kultowe Archiwum X, czyli serial, który zmienił oblicze telewizji i być może zapoczątkował to, z czym mamy do czynienia obecnie, czyli złote czasy seriali. Zresztą powroty po latach też zdają się być obecnie w modzie. Wrócili przecież Herosi (których bez większych sentymentów sobie odpuściłem), do powrotu szykuje się Prison Break (tutaj sentyment jest jeszcze mniejszy, więc i za tę propozycję podziękuję), że o mrocznym, niepokojącym i hipnotycznie wciągającym Twin Peaks nie wspomnę.
Powrócił więc też Mulder i Scully, a ja, choć ostatnich sezonów już nie obejrzałem (podobnie było z Heroes i Prison Breakiem), nie wyobrażałem sobie nie obejrzeć premiery 10 odsłony The X-Files. I bardzo byłem z tego zadowolony, choć nie do końca odnalazłem się w panującym w serialu status quo. Fox i Dana mają dziecko, istnienie UFO nie jest już hipotezą, a dowiedzionym faktem, o którym praktycznie wszyscy zdają się wiedzieć, Skinner po ponad 20 latach nadal piastuje to samo stanowisko, a Palacz (Cigarette Smoking Man) przeszedł jakąś dziwną przemianę (a może po prostu dla niego czas był najmniej łaskawy). Tym niemniej odcinek zawiązał pewien fabularny plot i zasugerował, kto będzie wrogiem numer jeden odpowiedzialnym za aktualny spisek.
No i nie wiem jak Wy, ale ja chcę więcej! 🙂