Uważni obserwatorzy mojej aktywności na FB (na który nieustająco zachęcam >>) wiedzą, że dziś mam dzień w klimatach film noir. Zawsze czułem słabość do tych starych, mrocznych kryminałów, gdzie próżno było szukać czerni i bieli, a jedynie niezliczone odcienie szarości (oczywiście metaforycznie, bo w warstwie dosłownej i namacalnej, filmy te już bardzo często bywały czarno-białe.

W klimacie noir czy raczej crime-noir bywały i bywają także komisy. Jako zagorzały fan Marvela, na myśl przychodzi mi przede wszystkim tytuł Daredevil w czasach, gdy tworzyli go Bendis z Maalevem, ale przede wszystkim seria Alias także stworzona przez Briana Michaela Bendisa, ale tym razem z artystą Michaelem Gaydosem. Jest to w moim odczuci jedna z najlepszych serii, jaką kiedykolwiek wydało studio Marvel i niezmiernie ucieszyła wiadomość, że to własnie ona będzie bazą serialu Jessica Jones, którą dla słynnego, komiksowego studia tworzy platforma Netflix.

Normalnie by byłby może aż tak rozentuzjazmowany, szczególnie gdyby było to pierwsze dziecko wspomnianej kooperacji. Ale po pierwsze Netflix słabych rzeczy nie robi, po drugie, wspólnie z Marvelem popełnili już rewelacyjnego Daredevila, a po trzecie zwiastuny nowej produkcji trzymają niezwykły klimat komiksowego pierwowzoru i prezentują się świetnie (nawet wcielająca się w tytułową rolę Krysten Ritter, do której kompletnie nie miałem przekonania, nie drażni mnie już tak bardzo).

Dlatego też już nie mogę doczekać się 20 listopada, kiedy to zadebiutuje w Internecie nowy serial i gdyby nie zbliżające się Przebudzenie Mocy, byłaby to rzecz, na którą w tym roku czekam zdecydowanie najbardziej!