Informacja już w paru miejscach się pojawiła, ale nawiążę do niej i ja. Otóż Brytyjska Poczta, z okazji zbliżającej się premiery Przebudzenia Mocy, przygotowała specjalną serię znaczków prezentującą postaci z Gwiezdnej Sagi, w większości, jak widać, z Oryginalnej Sagi, ale jest trzyosobowa reprezentacja Przebudzenia Mocy (Rey, Finn, i Kylo).
Fajna inicjatywa (choć w oczywisty sposób nakierowana na zysk), aczkolwiek każe się ona zastanowić, jak często znaczki pocztowe są w ogóle używane? Słowa piosenki „Ludzie listy piszą…” dawno już się przedatowały, bo jeśli już cokolwiek ludzie piszą, to smsy, a w najlepszym wypadku maile (choć najchętniej i tak przekazywali by wszystko w formie obrazkowej). Nawet ja, który uważam się za trochę bardziej „piśmiennego” niż większość społeczeństwa nie pamiętam kiedy po raz ostatni wysłałem zwyczajny list. Nawet karki z wakacji przestałem wysyłać.
Wydaje się być zatem tylko kwestią czasu, aż znaczki odejdą do lamusa, a zainteresowanie nimi wykazywać będą tylko zapaleni kolekcjonerzy. Pytanie tylko, czy i tych wciąż jest tak wielu. Pamiętam, że w młodości, podpatrując mojego tatę, sam też zbierałem znaczki. Zresztą w tamtych czasach niewielki był wybór jeśli chodzi o hobby i zbierctwo. Ja postawiłem między innymi na znaczki (choć z dużo większym zacięciem zbierałem puszki – co dziś pewnie kojarzy się z żulikami wybierającymi puszki ze śmietników, ale nie, nie takie ich zbieranie mam na myśli). Zresztą fenomen filatelistyki pięknie zobrazował nieodżałowany Terry Pratchett w książce „Piekło Pocztowe”, ale na prawdę wątpię, czy hobby takie może przekonać i przyciągnąć młodsze pokolenia.
Tym niemniej, jeśli czytają to przypadkiem zapaleni filateliści, powinni czym prędzej odwiedzić stronę http://shop.royalmail.com/issue-by-issue/star-wars/icat/starwars, gdzie zamawiać można wspomniane w artykule znaczki (premiera 20 października) w różnych odsłonach, na przykład oprawione w ramkę (odpowiednio droższe oczywiście).
A tutaj jeszcze bonus, czyli znaczki dla odmiany ze statkami i pojazdami: