Ech, strasznie zarosłem i przyszła pora w końcu coś z tym zrobić. Wiem oczywiście, że brody i ogólnie zarost na twarzy jest teraz na topie. Ale choć ja swój zarost mam od lat, to tego typu mody do brody by mnie raczej zniechęciły, niż przekonały. Zresztą wystarczy popatrzyć, jaki rodzaj facetów sobie takie brody zapuszcza. Z reguły to chucherka o dziecięcych mordkach, na które patrzył byś bez zarostu i nie wiedział, czy patrzysz na zniewieściałego chłopca, to dość szkaradną dziewczynkę. Z potężnym zarostem, co prawda nie ma już wątpliwości, co do ich płci, ale i tak wyglądają komicznie. No ale skoro im z tym dobrze, to ja im nie wróg. Moja broda jest z reguły wynikiem lenistwa i ogólniej niechęci do golenia, niż zapotrzebowaniem na drwaloseksualnych mężczyzn.

No ale jako się rzekło, przyszedł czas coś z zarostem zrobić i bo stanowczo utemperować. W tym celu nabyłem nawet nowe wkłady do maszynki (Gillette Fusion), choć jest to jedna z najbardziej absurdalnie drogich rzeczy, jakie znam. Jednak niekomfortowość golenia się otępiałym wkładem przeważyła jednak wrodzone, krakowskie skąpstwo i zaowocowała zakupem. A potem, choć może nie było z górki, to jednak w końcu udało się trochę odkudłacić.