Wpisy blogowe, poza luźnymi i nie zawsze ściśle związanymi z tematyką portalu, przemyśleniami redaktora naczelnego, są też swoistym kalendarzem, w którym odliczam dni do premiery najbliższego filmu spod znaku Star Wars. Do Rogue One zostało zatem… 150 dni.

A skoro dziś mamy taką równą „datę” to postanowiłem poruszyć temat, który chodzi za mną od dawna, a który nie tak dawno zajawiałem, czyli polski tytuł Rogue One.

Na wstępie powiem to, co najważniejsze – uważam, że Łotr 1 Gwiezdne Wojny Historie to tytuł zły, a nawet bardzo zły! Łotr Jeden był jeszcze gorszy, więc chociaż tyle, ale mimo wszystko dobrze nie jest.

Można bronić tłumaczy i decdentów tłumacząc, że u podstaw kolejnego kulawo przetłumaczonego tytułu leży słowo nie posiadające w języku polskim swego odpowiednika, przynajmniej nie takiego, który oddawałby istotę słowa „rogue”. Powszechnie przyjęło się, że „rogue” to łotr, gałgan, huncwot czy nicpoń, w każdym razie nic pozytywnego, a to błąd (jeśli tego się trzymać, to ja uważam, że najlepsza jest „szelma”). „Rogue” to raczej ktoś nieokreślony, bez przynależności, stanowiący niewiadomą – jeśli czytacie komiksy serii X-men (lub oglądaliście filmy) pamiętacie pewnie, że jest postać o pseudonimie Rogue właśnie, co raz chyba jeden jedyny zostało przetłumaczone jako… „Ruda”. Czemu? Nie mam bladego pojęcia, bo Rogue rudych włosów bynajmniej nie miała. Oczywiście Rogue One był już w Imperium Kontratakuje. Nie wiem jak w innych tłumaczeniach, w tym, w którym ja pamiętam, tłumacz poszedł trochę na łatwiznę i przetłumaczył oznaczenie jednego ze snowspeederów, jako Łazik Jeden.

Widać więc, że słowo „rogue” już samo w sobie dostarcza nie lada problemów, jednak problem w tym, że tłumacze, czy z powodu niewiedzy (nie sądzę) czy niedostatecznej znajomości kontekstu (to w sumie bardzo prawdopodobne), niepotrzebnie skupili się na samym słowie „rogue”, podczas gdy dla filmy znacznie ważniejsze jest sformułowanie „go rogue”. Stosowane najczęściej w odniesieniu do żołnierzy czy agentów służb różnych, oznacza mniej więcej tyle, co zdezerterował, a dokładniej zaprzestał wykonywania rozkazów, porzucił pierwotne zadanie, by dążyć do realizacji innego, sobie tylko znanego celu, bez uzgodnienia z przełożonymi. Jest to tak istotne, gdyż jeśli wierzyć któremuś z przecieków fabularnych (innymi słowy – UWAGA NA MOŻLIWE SPOILERY), główna bohaterka, Jyn Erso w którymś momencie zrobiła właśnie to, czyli „went rogue”, co w ostatecznym rozrachunku wyszło Rebelii na dobre.

I właśnie ten czyn, tę niesubordynację i dążenie do własnego celu (a nie jakieś szelmostwo, czy łotrostwo) upamiętniła Rebelia nazywając swe eskadry „Rogue”, a tym samym samą Jyn czyni to pierwszym z rogue’ów, czyli właśnie Rogue One.

Jak zatem powinno to zostać przetłumaczone? Nijak! Tytuł powinien brzmieć po prostu Rogue One! Z Pulp Fiction jakoś nikt nie zrobił Pulpowej Rzeczywistości. Da się? Da! A jeśli już ma być coś polskiego, to iść tropem tłumaczy Ocean’s Eleven, którzy polskim widzom dali Ocean’s Eleven: Ryzkowna Gra. W ten sposób dostalibyśmy tytuł moim zdaniem najlepszy z możliwych – Rogue One Historia z Gwiezdnych Wojen…

No właśnie, żadne tam Gwiezdne Wojny Historie, bo ani to nie jest dokładne tłumaczenie, ani nie brzmi dobrze, a i chyba nawet jest to w sumie błąd, bo powinno być Gwiezdne Wojny – Historie jeśli już. Ale tego ostatniego pewien nie jestem. Rozumiem, że tutaj tłumacz chciał kurczowo trzymać się mianownika, ale jednak jakieś wyczucie dobrego smaku i zgrabnej polszczyzny powinno mu pozostać, by nie dawać nam takich potworków, z którymi, co gorsza, obcować będziemy musieli latami.