Było już nie raz o lekarzach, a dzisiaj będzie o innych specjalistach, hydraulikach, fliziarzach, malarzach i innych gazownikach. Szczególnie o tych ostatnich, jako że piecyk w łazience zaszwankował i szukałem kogoś, kto by mu pomógł.

Gość z polecenia niestety nie mógł, ale przynajmniej powiedział to wprost, bez ściemy. Przeszukałem więc Internet i znalazłem innych, którzy opinie mieli dość niezłe. Dzwonię więc, umawiam się i spoko. Fakt, że w między czasie pierwszą wizytę musiałem odwołać, ale gość powiedział, że kolejny dzień o tej samej porze też da radę. Uspokoiłem się nieco, zająłem zwiastunem Rogue One i tylko kontrolnie zadzwoniłem wczesnym popołudniem potwierdzić wczorajsze ustalenia. Abstrahuję od tego, że gość po raz trzeci pytał, co dolega piecykowi, gorzej, że stwierdził, że rady jednak nie da. Ale dał namiar na kolegę po fachu.

Dzwonię do drugiego, mówię co i jak, umawiam się na godzinę, gość ma tylko sprawdzić sobie w terminarzu, czy aby na pewno da radę i obiecuje oddzwonić „dosłownie za 5 minut”. Dałem mu dwie godziny zanim sam zadzwoniłem, by się dowiedzieć co i jak. Nie raczył nawet odebrać, więc skreśliłem kolejnego.

Koniec końców udało się umówić z jeszcze innym, ale na jakiś czas mam już dość wszelkiej maści „fachowców” i skoro z samym umówieniem się były takie problemy, aż się boję, co jutro będzie jeśli fachowiec się zjawi i zacznie naprawiać piecyk…