Dzisiejszy dzień rozpoczynam od nadrabiania wczorajszych zaległości, a skoro one powstały, oznacza to, że na głowie miałem znacznie więcej, niż bym chciał. Ale tak to już bywa z tymi remontami, zawsze okazują się bardziej absorbujące, dłuższe i kosztowniejsze, niż się pierwotnie zakładało, szczególnie, gdy remont odbywa się w starym budownictwie.
Dlatego czasu nie miałem na nic z rzeczy, które zaplanowałem, także na golenie. Fakt, że za tą czynnością nie przepadam, ale zarosłem już tak bardzo, że chyba maszynkę do golenia czas w końcu odkurzyć i zrobić porządek na własnej twarzy.
Zresztą praktycznie co golenie, obiecuję sobie, że teraz zacznę robić to regularnie, co 2-3 dni, by uniknąć potem bardzo problematycznego, czasochłonnego i niekomfortowego golenia zarostu dwu i więcej tygodniowego, ale niestety, jak to często bywa w przypadku takich postanowień, za każdym razem odsuwane są one na „od następnego razu”.
Zresztą, jak widać na załączonych obrazkach, nie każdy bez zarostu powinien być oglądany, szczególnie, jeśli świat w takim stanie nie widział go od lat. A tak jest w moim przypadku, bowiem nie pamiętam kiedy po raz ostatni zarostu pozbyłem się całkowicie. Głównie dlatego, że uważam, że jest mi z nim lepiej, aczkolwiek w tej kwestii zdania bywają podzielone, więc koniec końców górę bierze lenistwo skutkujące bardzo niewielką częstotliwością golenia. Ale choć wczoraj się nie udało, to dziś mnie to już chyba nie ominie. W końcu nie chcę się obudzić któregoś dnia i wyglądać tak: