Dziś będzie o czasach zamierzchłych, a o tym jak bardzo, niech najlepiej świadczy fakt, iż będą to czasy, gdy „Cholera” uchodziło za przekleństwo. Nie bez kozery podałem taki właśnie przykład, bo czasy minione wspominać będę przez pryzmat używanych przekleństw. Zatem co wrażliwszych i młodszych czytelników ostrzegam i sugeruję zaprzestanie dalszego czytania.

Temat taki sam właściwie do mnie przyszedł wczoraj w saunie. Przybrał on formę jakiegoś gościa na oko z pokolenia moich rodziców, który wchodząc pod lodowaty prysznic emocjonalnie skomentował „Krótki szpic! Ale zimna!”. I wtedy w mojej pamięci coś zatrybiło, a ja przypomniałem sobie, że mój ukochany i niestety świętej pamięci tata, też używał takiego zwrotu, a ja nie słyszałem od lat myślę przynajmniej piętnastu.

Zamiast zdawać się na różne, nowomodne „Ja jebię” czy pospolite „O kurwa”, skupię się na przekleństwach z dawnych, bardziej niewinnych i kulturalnych lat. Zresztą nie zawsze są to nawet przekleństwa per se, raczej wyrazy lub związku frazeologiczne, których używało się by zaakcentować lub skomentować sytuacje wywołujące wkurzenie czy wzburzenie (niekoniecznie negatywne).

Jest więc ów wspomniany „krótki szpic” oraz pokrewny mu „krótki zeks”, które nie słyszałem w wykonaniu taty. Nieco wulgarniejsze, choć pochodzące z języka obcego (aczkolwiek łatwo domyślić się znaczenia) było „w piczku mater” (choć powinno być chyba w piczku materi).

Jeśli oglądaliście Vabank z pewnością kojarzycie kolejne „przekleństwo” – kurde balans. Samo kurde mocno spopularyzował swego czasu Ferdek Kiepski, ale i kurde i kurcze funkcjonowało od dawna. Kurcze pióro, kurcze blade, kurcze pieczone, kurza twarz, kurzy dym, kurka wodna, kurka bonanza… Co my z tymi kurami mamy? 😉

Są oczywiście jeszcze bardziej archaiczne, jak O laboga, do kroćset, do diaska, tam do kata czy niech to dunder świśnie. Z kolei moja babcia mówiła niekidy – niech to licho porwie. Ja osobiście zatrzymałem się chyba na o w mordę (czasami jeża), czy zapożyczonym o fuck (choć nigdy nie miało ono dla mnie takiego ciężaru gatunkowego, jak zapewne ma dla osób anglojęzycznych.

W odwodzie zawsze też pozostaje uniwersalna cholera, czy holender oraz jak dla mnie chyba wulgaryzm wszech czasów – motyla noga!

A Wy jakie dziwnie, obciachowe przekleństwa pamiętacie? A może macie pomysły na jakieś starwarsowe przekleństwa?

A co do ilustracji, to uprzedzam, że ona jest już naprawdę wulgarna, ale nie mogłem się powstrzymać 😉