No i i dziś miał być w sumie spokojny,niezbyt męczący dzień, w końcu z rzeczy do zrobienia było dokończenie przeprowadzki, czyli spakowanie ostatnich kilku rzeczy i dystrybucja ich pomiędzy magazyn (czyt. mieszkanie mojej szanownej rodzicielki) i nowe lokum.
W między czasie miałem skoczyć sobie na basen, a wieczorem wybrać się z kumplem do kina, bo cały czas Przebudzenie Mocy widziałem tylko raz, a słyszałem, że przy drugim oglądaniu może zyskać (no i chciałem zabrać się w końcu do roztrząsania pewnych kwestii, które mi leżą na sercu).
Niestety plany wzięły w łeb, gdy okazało się, że najwyraźniej cierpię na umiarkowanie poważny przypadek zbieractwa, bo rzeczy pakowałem i pakowałem i końca ich nie było widać. Niestety dużo za szybko dostrzegłem natomiast niedostatki w pojemności samochodu, przez co odbył się nie jeden kurs i nie dwa nawet, ale by wszystkiego się pozbyć potrzebne były aż trzy.
Na swoje usprawiedliwienie mam jednak to, że była to właściwie dopiero druga, zakrojona na tak szeroką skalę, przeprowadzka w moim życiu, a z każdą kolejną człowiek podobno coraz mniej przywiązany jest do swoich rzeczy… No nic, zobaczymy jak będzie następnym razem, a na razie idę do wanny i do spania, bo na nic innego nie mam już siły.