Co zrobić, gdy los rzuci człowieka w dość odludną, a co gorsza, pozbawioną wszelkiej, sensownej gastronomii okolicę i daje dwie godziny wolnego czasu? By nie było tak łatwo, ów case odbywa się w niedzielny wieczór z dala od wszelkiego wi-fi.

Nie pozostaje wtedy nic innego, jak wizyta w pobliskiej galerii (oczywiście handlowej), bo jeśli jest coś, co znaleźć można w najbardziej nawet odludnej części dużego miasta, jest to właśnie centrum handlowe. Normalnie unikam takich rzeczy, jak ognia, ale z braku laku, dobry kit.

A zatem co wyniosłem z owej wizyty? Otóż przekonałem się, że czapka ze szturmowcem jest całkiem fajna, szkoda tylko, że dostępna była tylko w rozmiarze dziecięcym. Tylko dziecięce były też starwarowe buty w CCC, ale te akurat były paskudne, więc tutaj mała strata. Liczyłem, że coś ciekawego można będzie trafić w TK Maxx, ale akurat tam wystawka z SW była bardzo, ale to bardzo bidna. Ale zaraz obok był Media Markt, a przed wejściem stał tekturowy Vader naturalnych rozmiarów. W mojej głowie szybko zrodził się plan porwania, ale niestety, wrodzona uczciwość zwyciężyła i Mrocznego Lorda zostawiłem tam, gdzie stał. Z ciekawości zajrzałem także do księgarni (ale nie empikowskiej), ale tam w sumie w ogóle nie czuć nadchodzącego Przebudzenia Mocy, bo choć nowe książki gdzieś tam były, to ich ekspozycja była… właściwie to nie było. Mijałem też jakieś sklepy z zabawkami, ale do tych przezornie nie wchodziłem, by nie dostarczać sobie niepotrzebnie pokus.

No ale i tak rzeczą, która najbardziej w oczy się rzucali zarośnięci, spasieni starcy w czerwonych wdziankach. Występowali oni we wszelkich kształtach i rozmiarach, i tylko do swej płci byli oni nieznośnie przywiązani, podczas gdy byłoby znacznie lepiej, gdyby wyglądali oni na przykład tak: