Ech, no i stało się. Pierwsze chłodniejsze dni, a mnie od razu zaatakowało jakieś wredne przeziębienie. Choć przecież cały rok hartowałem się w saunie, odżywiałem się w miarę zdrowo, brałem witaminy i w ogóle. Może co najwyżej trochę niedosypiałem, ale i tak moja odporność nie mogła być aż tak kiepska, by od kopa się załamać 😐

No ale wciąż walczę i atakuję choróbsko różnymi domowymi specyfikami (głównie gorącą herbatą z sokiem malinowym, cytryną i śliwowicą), a to nie rozszalało się jeszcze na dobre. Tym niemniej dziś już wyjątkowo chory się czuję, jestem rozdrażniony, markotny, zmęczony i nic mi się nie chcę. Pozostaje mieć nadzieję, że to już punkt kulminacyjny, bo na weekednową eskapadę wolałbym być już w pełni sił. Mam zatem nadzieję, że moje getting well będzie soon enough i z chęcią przyjmę wszelkie życzenia rychłego powrotu do zdrowia.