Po ostatnich dwóch dniach już ledwo zipię, a zwieńczeniem ciężkiego tygodnia pracy jest wyjazd do Częstochowy, przebiegający w bardzo nie fajnych warunkach, ale najgorsze, że nie w ten dzień, w który się umawiałem. Tak to jest, jak człowiek cały tydzień ma zabiegany i dobę by najchętniej przynajmniej o parę godzin wydłużył – kontaktuje dużo gorzej i wolniej, albo w ogóle wcale. Ale przynajmniej temat na dzisiejszą notkę z tego powstał, bo skoro ja zabiegany jestem, to o bieganiu dziś będzie.
W końcu to najmodniejsza ostatnio forma ruchu. I już ten fakt sprawiłby, że byłbym anty. Ale w przypadku biegania nie potrzebowałem tej dodatkowej motywacji do hejtowania, bo o ile aktywny fizycznie jestem bardzo, o tyle biegać nigdy nie lubiłem. Z jednej strony dlatego, że zawsze podczas biegania miałem sporo do dźwigania, a z drugiej było to dla mnie zajęcie wyjątkowo nudne.
Ale dla milionów ludzi widać nie jest, albo cierpią ją w ciszy, by tylko być modnymi. Kupują więc fachowe busole, zaopatrują się w profesjonalne obuwie (choć tyle, bo bez tego kolana bardzo łatwo sobie zmasakrować), obowiązkowo odpadają Endomondo i ruszają na trasy biegowe, by rozpocząć przygotowania do przebiegnięcia maratonu, albo chociaż półmaratonu (inna sprawa czy im się to udaje, ale to już nieistotne).
Smutne jest to, że mało kto biega tak po prostu, dla zdrowia, bo jakby tak było, to od biegania znacznie lepiej byłoby popływać. No ale plywając okazałych wyników na Endomondo się nie wykręci, nie można importować strojem czy wyposażeniem. Wręcz przeciwnie, występować trzeba w stroju bliskim adamowemu, w którym nie ma szans ukryć żadnych niedoskonałości. Co prawda pływanie jest tak samo nudne jak bieganie, ale jeśli czas na basenie dzielić po równo między tory, saunę i jacuzzi, to idzie jakoś wytrzymać.
PS. Na FB do znalezienia więcej grafik z serii biegowej 🙂