Takie dziś ponoć święto było, a jako że psy są u nas niemal w przewadze, a jeśli liczyć po ilości nóg, to biją nas na głowę, trzeba było dzień jakoś uczcić. Dlatego też psy dostały idealnie wysmażony, dojrzewający stek (swoją drogą, potwierdziło się, że z polskiej wołowiny, nawet dojrzewającej, naprawdę dobrego steku się nie zrobi). Oczywiście nie jesteśmy jeszcze takimi zboczeńcami, żeby skarmiać psy stekami, więc dostały jedynie po parę kawałeczków i zupełnie mimochodem 😉
Ale ale, jak kocham Star Wars, to nigdy bym tak psa nie męczył i nie ubierał go tak, jak widać na zdjęciu, w końcu miłość do SW to jedno, ale miłość do piesełów to drugie. Także jeśli planujecie mieć psa i chcecie jakoś zaakcentować swe uwielbienie dla Gwiezdnych Wojen, poprzestańcie na nadaniu pupilowi fajnego imienia, jak Han, Chewie, Kylo, Boba, czy… Yoxgit – kojarzy ktoś? 😉