Kolejny dzień wakacji, a że pogoda się nieco zepsuła, to odbyła się wycieczka krajoznawcza. Najpierw były Międzyzdroje i rezerwat żubrów, potem Świnoujście. A gdy z niego wracaliśmy i czekaliśmy na przeprawę, przydreptało do nas stadko dzików, w większości młodziutkich. Okazało się, że wbrew temu, co pisał Jan Brzechwa, dzik nie był ani dziki, ani zły, wręcz przeciwnie, jadł nam z ręki, i to dosłownie. Także dzień upłynął pod znakiem dzikich zwierząt.