Choć może w młodości byłem jak John Travolta w Gorączce Sobotniej Nocy… Nie no, kogo ja oszukuję, w młodości było jeszcze gorzej niż teraz, choć i dziś za chodzeniem po knajpach typowo imprezowych nie przepadam. denerwują mnie tam ludzie, denerwuje muzyka oraz oczywiście, jak na Krakusa przystało, wkurzają ceny na barze. Jest w Krakowie jedna, jedyna knajpa, którą lubię za muzykę (tylko rock!!!), ludzi (czasami spotkać tam mogę znajomych), a i ceny nie są powalające. Niestety miejsce to przez wielu, w tym i moją kobietę, uznawane jest za norę i spelunę, więc kiedy naszła ją przemożna chęć potańczyć, trzeba było wybrać się gdzieś, gdzie królowały hity dyskotekowe i to niestety nie lat minionych, ale obecnych. Ale cóż, czego się nie robi z miłości 🙂