strona głównastrona głównaforum dyskusyjnesklep fanów star wars
 Opinie Droida - Star Wars Insider Special nasze bannery
 Główna
 News
 Wojny klonów
 Epizod II
 Epizod III
 Komiksy
 Figurki
 RPG
 Clone Wars
 Galeria
 Wallpapers
 Czytelnia
 Wywiady
 Humor
 Bank Wiedzy
 Spotlite
 StarCast
 Wassup?
 Polski Stuff
 Fan Films
 O stronie

 Koszulki
 Sklep Star Wars


Sklep Gwiezdne Wojny



Opinie Droida by Lorienjo

Star Wars Insider Special

okładka
"I made a series of movies that was about one thing: Darth Vader!" - George Lucas

Nauka z kupienia wydania specjalnego magazynu z firmy pokroju Titana jest jedna: Bardzo dokładnie czytać reklamy i wyciągać wnioski z najmniejszego słowa. Tutaj chodzi o: "otwieramy archiwa". Niby nic takiego, ale to Titan a nie Paizo, więc czasy już nie te, Insider też. Cóż... Skubnąłem się (i nie tylko się) na ten wypasiony numer. Zresztą na podsumowanie czas będzie na końcu, zajmijmy się gazetą. A w środku... Seria artykułów tyczących przekrojowo całego uniwersum, od "Nowej nadziei" i oryginalnej trylogii (to oficjalnej nazewnictwo), poprzez prequele, aż do Wojen Klonów i Expanded Universe. Niestety, znakomita większość to przedruki z Insiderów Titana (od numeru 93). Ale jest i kilka nowości, w tym porzucone przez "główny nurt" wydawnictwa "A Long Time Ago...", co akurat dla mnie było bardzo ciekawe zwłaszcza, że nigdy nie opisano roku 1977. Poza tym artykuły klasyczne, wywiady, oczywiście "Jedi Archive" i kolejne "x" czego nie wiecie, tym razem o EU właśnie. Ale nie ma co płakać nad rozlanym olejem hydraulicznym, jedziemy...



A Long Time Ago... 1977 (Dan Wallace). 25 maja 1977 roku to data ponownych narodzin droida. No może i nie do końca, bo dla mnie to było kilka lat później, tym niemniej historia "nowożytna" fanostwa SW wtedy się właśnie zaczęła. Na ekranach... 32 kin (sic!) zadebiutował całkiem nowy film młodego twórcy George'a Lucasa, pod jakże tajemniczym tytułem "Star Wars". Tylko trzydzieści dwa kina jak na dziesiejsze standardy (bo nikt nie chciał go wyświetlać, a Fox użył szantażu, aby jakoś przemycić to coś sf i to w maju). A efekt? Hit! Najlepiej zarabiający film 1977 roku. Dobrze przyjęty przez krytykę, choć Analog zarzucił mu brak "hard science" (to akurat dobrze, bo na tym polega siła SW w porównaniu z...). Nominacja do Oscara za najlepszy film (jak się skończyło wiemy). A dalej...? Szał!

Bo to nie tylko film. Marvel wydaje adaptację komiksową. I tu pewna zagwozdka... W Insiderze jest napisane, że dwa numery były puszczone na rynek w kwietnie (z sześciu). Na okładce numeru pierwszego jak wół jest czerwiec. Jak to więc z tymi komiksami było? Poza tym do roku 1977 zaliczono numer 7 "Eight for Aduba-3", który na okładce ma styczeń. Numer 7 zaliczany jest przez niektórych za pierwszy komiks w EU, co akurat nie jest prawdą, bo Marvel wydawał też coś takiego jak "Pizzazz". Więc... Komiksy należałoby jeszcze przebadać na okoliczność... Zresztą do tego tematu wrócimy w... roku 1983.

Co jeszcze...? Kenner się nie wyrobił... Popyt na gadżety i w ogóle "stuff" SW był tak wielki (pomijając, że wszystkie wieści rozchodziły się głównie pocztą pantoflową, bo mało kin, a głównie komiks i powieść), że fabryka sprzedała na Gwiazdkę "głodnym" klientom puste pudełko na figurki (no prawie, ale o to pytajcie Rycerzyka i szukajcie na stronie u Gluja) z solenną obietnicą, że już w następnym roku je dostaną. Niemożliwe? Dzisiaj w dobie ogłupiającej reklamy łyknęlibyśmy pewnie obietnicę kupienia pustej reklamówki na pudełko za kilka lat. A to jeszcze nie wszystko...

Rok 1977 to także schyłek epoki disco (ja to pamiętam). W tym roku ukazał się film z Johnem Travoltą... Tak, "Gorączka sobotniej nocy" z muzyką "Bee Geesów" i nie tylko. A co to ma wspólnego ze "Star Wars"? A ma... Za sprawą producenta Meco Monardo, który na fali disco i obu filmów wypuszcza long playa (duży winyl dla tych co nie habla) z miksami dyskotekowymi "Star Wars and Other Galactic Funk". Jak ktoś będzie miał okazję to warto posłuchać, zwłaszcza wariacji na temat muzyki z kantyny. Ach... Piękne to były czasy. Oczywiście nie w PRL-u, aby nie było, że... Teraz musimy nadrabiać. Także serią artykułów z przedruku...



Luke & Leia (Brian J. Robb, Jonathan Wilkins, Brigid Cherry) - patrz Insider 97.

Han Solo, The Early Days (Jonathan Wilkins) - patrz Insider 106.

May the Facts Be With You (Dan Wallace) - patrz Insidery 93 i 95.



A Long Time Ago... 1980 (Dan Wallace) - patrz Insider 101.

Boba Begins (Pete Vilmur) - patrz Insider 99.

The Man Behind the Monsters! (Jonathan Wilkins) - patrz Insider 102.

Imperial Officers Field Guide (Jonathan Wilkins) - patrz Insider 96.



A Long Time Ago... 1983 (Dan Wallace). Po serii powtórek wracamy do istoty rzeczy, czyli co nowego możemy się dowiedzieć o "Star Wars". 25 maja 1983 roku to data zamykająca pierwszy etap w rozwoju uniwersum. Fakt, do całkowitej zapaści jeszcze upłynie kilka lat, ale pierwsze ruchy ku "śmierci klinicznej" było widać już w roku następnym. Nic to, "Gwiezdne wojny" póki co wiecznie żywe i mają się dobrze. A co wtedy...?

Ostatni film oryginalnej sagi "Powrót Jedi" (a nie zemsta, na którą czas dopiero nadejdzie) trafił bagatela do 950 kin (pamiętacie te 32 z 1977 roku). Oczywiście zarobił, choć przez krytykę nie został tak dobrze przyjęty jak dwa filmy poprzednie. Cóż... Fanom zaś dał odpowiedź na wszelkie pytania postawione w "Imperium kontratakuje". Tu też warto zwrócić uwagę na Moc owych filmów w tamtych czasach. EU nie było tak rozwinięte jak dziś. Producenci nie zasypywali nas tonami "śmiecia". Jako przykład podam, że z powieści w owym roku ukazała się tylko trylogia Landa L. Neil Smitha, a w radio wyemitowano słuchowisko "Imperium kontratakuje" na bazie poszerzonego scenariusza autorstwa Briana Daleya. Całe 5 godzin! Były jeszcze komiksy (mimo daty premiery w październiku, patrz okładka, pierwsze zeszyty ukazały się już w maju, znowu) i figurki Kennera. Ale nie ma porównania z dzisiejszymi czasami powszechnego ataku na wszystkie zmysły klienta. Dlatego też... fani chodzili do kina na filmy... I znowu, i znowu, i znów... A potem nastała posucha w "Star Wars" i chodzili do kina... I znowu, i znowu, i znów... Magia!



Return to Endor (Dan Wallace) - patrz Insider 105, pod tytułem "Jumpin' Jedi".

Set Piece. Imperial Tie Fighter (Chris Trevas) - patrz Insider 92. Szkoda, że to tylko przedruk, gdyż bardzo lubiłem "wycieczki archeologiczne".



A Long Time Ago... 1999 (Dan Wallace) - patrz Insider 92. Nowa epoka nastała.

Character Building (Jonathan Wilkins) - patrz Insider 109.

Set Piece. Watto's Shop (Chris Trevas) - patrz Insider 100.



A Long Time Ago... 2002 (Dan Wallace). Tym razem 16 maja na ekrany kin trafił całkiem nowy film spod znaku "Star Wars" i nie tylko. Bo nowy Anakin, bo nowy Yoda, bo sławne i wyczekiwane Wojny Klonów. Ale to także przełom technologiczny. Pierwszy film całkowicie nakręcony w technologii cyfrowej, tak forsowanej przez montażystę Gorge'a Lucasa. Krytyka nie zostawiła suchej nitki na... zgadliście, mdłych, płaskich i pustych dialogach. A gdzie czasy sławnego "I know"? To se ne vrati...

Prologiem do filmu i adaptacji powieściowej była powieść Alana Dean Fostera (wrócił, nareszcie wrócił!) "Nadchodząca burza" w styczniu. Była to też epoka Nowej Ery Jedi. To tak dla kontekstu historycznego...


potwory
Into the Arena! (Dan Wallace). Coś nowego i merytorycznego, choć niezbyt odkrywczego. Opis encyklopedyczny "nożyczek, papieru i kamienia", znaczy trzech krwiożerczych bestii: acklaya, nexu i reeka z areny Petranaki na Geonosis. Właściwie to nie ma czego napisać, wystarczy zajrzeć do jakiejś encyklopedii. Obrazki jak zwykle śliczne, ale Dan się tym razem nie przyłożył. Może nie było do czego, bo co można pisać o "złym kocziaczku", byku z trzema rogami, czy "dinohomarze"? No co...?



Set Piece. Kamino Landing Platform (Chris Trevas) - patrz Insider 97.



A Long Time Ago... 2005 (Dan Wallace) - patrz Insider 103. Po raz ostatni...? NIE!

Set Piece. The Invisible Hand: Count Dooku's Quarters (Chris Trevas) - patrz Insider 99.


potwory?
Sith Speak. Seria wywiadów z twórcami "Zemsty Sithów", które przeprowadzono w Londynie w 2005 roku. Zacznijmy od Makera, mistrza nad mistrzami (czegoś tam, wpisz to co ci akurat przyszło do głowy) George'a Lucasa. "Zemsta Sithów" była najprostszym filmem do nakręcenia. Bo już dawno, przed 1977 rokiem, wszystko zostało spisane. Bo nie było zaskoczenia. Tak, Anakin został Darth Vaderem. Bo to był już szósty film i drugi cyfrowy, i trzeci w drugiej trylogii, i... Więc może wróćmy do korzeni.

Kiedy już George'owi skrystalizowała się koncepcja "Gwiezdnych wojen" wyszło na to, że musiałby powstać film pięciogodzinny (w sumie wyszło ponad 12) i nikt mu nie da kasy na efekty, kostiumy, na TAAAKI film. Co było robić? Magiczne słowo... kompromis (dzisiaj już chyba zapomniane poza kręgami inżynierskimi i kilkoma politykami starej szkoły). Stąd Odległe Rubieże, znaczy Tatooine, znaczy "wiocha", znaczy ubogie kostiumy, efekty etc. etc. Dziś po latach, gdy Maker obrósł w piórka (kasa), a technologia dokonała ogromnego postępu, film wyglądałby zdecydowanie inaczej. Stąd i... specjalna edycja oryginalnej trylogii (ten termin należy sobie zapisać w pamięci stałej na zawsze). Sami nie wiecie, jak George'a wkurzało, gdy piano mu z zachwytem, jakie to wspaniałe filmy stworzył (zwłaszcza Epizod IV). A on wiedział, że to tylko połowa tego, co chciał uczynić, że to dziecko mogłoby być lepsze gdyby... Fakt, z Epizodami V i VI było łatwiej (więcej własnej kasy włożonej), ale i tak po latach należało je poprawić, a właściwie dokończyć. A nowe filmy? Nie, tych poprawiać nie trzeba. Co najwyżej "oczyści" się je, gdy na rynek wejdą lepsze nośniki zapisu i odtwarzania danych. To był rok 2005... Dziś po "Avatarze" można by... Ale czy na pewno? "Star Wars" było konstruowane w oparciu o wizję kina 2D, więc nie ma w niej tylu planów jak we wspomnianym filmie Jamesa Camerona, więc 3D nie wypadnie zbyt dobrze. Ale z drugiej strony...

A ulubiony bohater Makera? Jasne że Luke Skywalker, który jest odbiciem reżysera, z farmy na podbój galaktyki. A jednak...

Natomiast dla Haydena Christiansena "Zemsta Sithów" zawsze kojarzyć się będzie z... horrorem. Nie, że spalony na węgielek i skazany na patrzenia na świat poprzez maskę, ale... Ale dlatego, że zdejmowanie poklejonej do całej skóry charakteryzacji bolało, zostawiało ślady i trwało w nieskończoność, istna tortura. Z drugiej strony ostatniego dnia filmowania miał okazję postraszyć ekipę... zakładając strój Vadera. Było widać w oczach ów strach, obawę przed... kostiumem. Jasne, że nie Haydenem, bo wszyscy go znali, ale ta wielka (na koturnach) czarna, Mroczna postać... Ale bywały też momenty humorystyczne, gdy musiał wystraszyć na śmierć... Christophera Lee, ikonę horrorów kina. Lecz to była czysta przyjemność, gdyż Christopher jest człowiekiem pełnym humoru i historii o filmach, i chętnie pomaga początkującym aktorom. Dusza człowiek, jak nie przymierzając Alec Guiness. A na zakończenie Hayden przyznał się, że... też woli tego złego Anakina. Barbarzyńca...

Dla Iana McDiarmida rola kanclerza Palpatine'a była niezłą zabawą. Zagrać polityka, potwora z miła twarzą... Twarz jego była maską, a maską prawdziwą twarzą. Schizofrenia? Trudne...? Ależ skąd. Wystarczy poczytać gazety i jest się gotowym.

"He doesn't feel."

Anthony Daniels mógł nie zagrać C-3PO w filmie ikonie, bo... nie chciał. A dzisiaj... Plułby sobie w brodę jak na przykład... Lecz bardzo szybko po premierze, gdy zobaczył na okładce Newsweeka właśnie "Gwiezdne wojny", wiedział, że to jest to. Moc była z nim i jest już na zawsze. Ale wtedy... Praca na planie nie była usłana różami. Bo na pustyni róże nie rosną? Nie. Po prostu kostium na niego nie pasował. Fakt, był robiony na miarę. Wykonano odlewy wszystkich kończyn i korpusu lecz... Coś nawaliło w produkcji i odlewy się skurczyły. Dlatego też Anthony'ego należało za każdym razem wcisnąć w zbroję droida. Zysk z tego taki, że do dziś utrzymuje formę i wagę. Co prawda złośliwie twierdzi, że Rick McCallum nie jest skłonny wydawać z każdym nowym filmem na nowy kostium. I jeszcze jeden drobiazg... Jimmy Smits (Bail Organa) nie wiedział jak zagrać ostatnią scenę "Zemsty Sithów", gdy skazywał C-3PO na skasowanie pamięci. Wtedy Tony poradził... Przecież to droid, mebel, jak pralka, on nic nie czuje i... skasowano Threepio... "Oh no!"



Set Piece. Supreme Chancellor Palpatine's Office (Chris Trevas) - patrz Insider 95.



A Long Time Ago... 2008 (Dan Wallace). Tym razem w sierpniu, dnia 15, fani "Gwiezdnych wojen" przeżywali kolejną premierę filmu w kinie. Lecz po raz pierwszy był to pełnometrażowy film animowany. Na taki pomysł wpadł animator George Lucas i kazał Dave'owi Filoniemu (reżyser naczelny) zmontować takowy z... odcinków przygotowywanego serialu. Kolejny sukces, nowe postacie: Ashoka, Ziro, nowe planety i miasta, nowy świat. A teraz mamy już sezon drugi serialu i aby jak najdłużej... Przynajmniej do serialu fabularnego.

Oczywiście rok 2008 to nie tylko "Wojny Klonów" (w październiku rozpoczęto emisję sezonu pierwszego serialu). To także gra "The Force Unleashed" we wrześniu oraz wszystko to, co ją otacza i jest z nią związane. A więc: adaptacja powieściowa (marna), komiks (dużo lepszy), podręcznik RPG i album "The Art and Making of Star Wars: The Force Unleashed". Lecz najważniejszy w tym całym zamieszaniu jest sam wątek, historia ucznia Vadera, o jakże istotnym imieniu dla uniwersum Starkiller, oraz spisku Imperium, którego efektem był... Rebel Alliance.

To nie wszystko. Po raz pierwszy Dark Horse w swej historii publikowania komiksów SW wydał "crossover", czyli historię łączącą wydawane aktualnie serie lub jak wolą inni przeplatającą się przez owe. Imię jego "Vector", a łącznikiem stała się Jedi Celeste Morne opętana przez ducha Sitha. Zaś w powieściach właśnie zakończyła się seria "Legacy of the Force" tomem dziewiątym "Invincible". Zaczęto też wydawać "Noce Coruscant". A u Scholastica zakończono serie "Last of the Jedi" i rozpoczęto "Rebel Force". Jednym słowem bardzo bogaty rok w porównaniu z tymi sprzed lat. Ale czy lepszy?



Directing the Troops (Jonathan Wilkins) - patrz Insider 102.

Double Trouble (Jonathan Wilkins) - patrz Insider 108.
droidy
Artoo and Threepio's Greatest Hits! (Jason Fry) - patrz Insider 108 w dziale "Books".



50 Facts About The Expanded Universe. Expanded Univers rozpoczyna się w grudniu roku... 1976. Nie, to nie pomyłka. Pięć miesięcy przed premierą pierwszego filmu ukazuje się adaptacja powieściowa autorstwa George'a Lucasa (tak naprawdę Alana Deana Fostera) pod tytułem "Star Wars: From the Adventures of Luke Skywalker", która zawiera elementy nie pojawiające się w filmie. Doskonałe pytanie do quizów, czyż nie? A dalej jakoś już poszło...

Oto kilka wybranych ciekawostek. Obecnie najstarszą w chronologii jest opowieść komiksowa "The Golden Age of Sith", bo ma miejsce 5000 lat przed Yavinem. Najmłodszą jest także seria komiksów "Legacy" w 137 roku po Yavinie. Ślub Lei i Han opisany jest w powieści "Ślub księżniczki Lei", ale to... nie pierwszy ich ślub. Pierwszym był ten w "Prophets of the Dark Side" lecz... jak doskonale wiemy, historia zmienną jest. Boba Fett po raz pierwszy uciekł sarlacowi w 81 numerze komiksów Marvela. Boonta Eve Podrace miał swój pierwowzór w serii animowanej "Droids" w roku 1985, gdzie odbywał się wyścig speederów właśnie Boonta. Wiele powszechnie znanych dziś ras galaktyki, jak Rodianie czy Twilekowie, swą nazwę zawdzięczają RPG z czasów West End Games. "Dziedzic Imperium" Tymoteusza Zahna to przełom (razem z "Dark Empire" Dark Horse'a). Lecz pewnie mało kto wie, że szalonym Jedi miał pierwotnie być... klon Obi-Wana, lecz... Maker się nie zgodził. Lightsaber z dwoma ostrzami, czy też głowniami, pojawił się cztery lata przed Epizodem I, jako broń Exara Kuna w komiksie "Wojna Sithów". A na koniec szok, że wśród dwudziestu najbardziej popularnych bohaterów galaktyki wśród fanów jest tylko jedna postać z EU i jest nią... Mara Jade Skywalker. Czyli jednak filmy...



"What do you mean I'm his sister?"

Jedi Archive. Tym razem więcej niż cztery fotki z archiwów, bo to "special" i tematem jest George Lucas i jego filmy. Filmów było sześć, to i fotek jest... osiem.



"We love it all because it is Star Wars."

Czas na podsumowanie. Jaki jest ten specjalny Insider? Krótko... kolekcjonerski, w dodatku zaczyna się już rozklejać. A merytorycznie? 148 stron... Policzmy. Insidery są wydawane w dwóch formatach. 84 strony za 5,99 dolara, co daje 7 centów za stronę oraz 100 stron za 7,99 dolara, co niestety wypada drożej, bo 8 centów za stronę, ale za to jak jest reklamowany. Bonus! Grubszy! Więcej wszystkiego! Musisz to mieć! Jednym słowem taki "chłyt matetindowy". Jeszcze gorzej wypada nasz numer Special. 148 stron za bagatela 14,99 dolara, czyli 10 centów za stronę. I może nie byłoby w tym nic złego, lecz nowych, merytorycznych stron jest... 35, a reszta to przedruki z Insiderów, oczywiście Titana, oraz reklamy. Znaczy nas skubnęli na kasie, choć jak ktoś dobrze się wczytał w reklamy, ja tego nie zrobiłem, to mógł się domyślić. Z drugiej strony jestem fanem i był jednak nowy materiał przeważnie interesujący (poza wpadką Dana na arenie). A kto powiedział, że hobby jest tanie? Nie powiem, że skaczę do sufitu z radości posiadania, ale i nie ronię spirytusowych łez z optyki (spirytusem rozmraża się szybki na mrozie... w myśliwcach). Jednym słowem... może być. A nawiązując do cytatu... Nie wszystko złoto co się świeci i nie wszystko jest OK, gdy ma metkę "Star Wars". Każdy musi znaleźć swój złoty środek. Producent i sprzedawca też.

[droid]
[14.03.2010]
SW Insider Special - Titan Magazines - listopad 2009 r. - 148 stron - 14,99 USD.

Artykuł: 1.
Czekamy na Twoje opinie o Opiniach Droida na forum Holonet.pl w tym temacie.




Figurki Star Wars


This site is in no way sponsored or endorsed by: George Lucas, Lucasfilm Ltd., LucasArts Entertainment Co., or any affiliates.
Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd.
Website content (C) ICO Squad, 2001-2016