strona głównastrona głównaforum dyskusyjnesklep fanów star wars
 Opinie Droida - The Life and Legend of Obi-Wan Kenobi nasze bannery
 Główna
 News
 Wojny klonów
 Epizod II
 Epizod III
 Komiksy
 Figurki
 RPG
 Clone Wars
 Galeria
 Wallpapers
 Czytelnia
 Wywiady
 Humor
 Bank Wiedzy
 Spotlite
 StarCast
 Wassup?
 Polski Stuff
 Fan Films
 O stronie

 Koszulki
 Sklep Star Wars


Sklep Gwiezdne Wojny


Opinie Droida by Lorienjo

powiększ
"Hermit. Mentor. General. Jedi."

Gdy rok temu Scholastic wydał książkę Rydera o życiu i śmierci Anakina Skywalkera, miałem co do tego pomysłu różne odczucia. Po pierwsze zachwyt, że ktoś w końcu w jednym miejscu zebrał wszystko to co trzeba o Anakinie. Po drugie zawód z powodu tego, jak to zostało uczynione. Dziś mam w chwytakach kolejne, bardzo podobne dzieło Rydera. Tematem jego jest życie i legenda, mentora i nauczyciela Anakina, ulubionego przez wszystkich Jedi, za to chociażby, że nie stracił ani jednego członka, Obi-Wana Kenobiego. Ciekawe, czy za rok powstanie książka chociażby o Luke'u Skywalkerze?

"From a certain point of view."

Nie lubię, gdy ktoś próbuje opisywać kogoś i jeszcze nazywać go legendą za jego życia. Po prostu nie lubię, uznaję to za niestosowne, dopóki żywot nie dobiegnie końca. Z Obi-Wanem jest podobnie. Fakt, z pewnego punktu widzenia Obi-Wan już dawno nie żyje. Ale przecież ciągle postać jest rozbudowywana przez kolejnych autorów, więc jednak na swój sposób żyje. No tak, ale to postać literacka więc... Nie znajdzie się złotego środka, który by wszystkich zadowolił. Z pewną więc nieśmiałością siadałem do lektury książki o legendzie dla młodszego czytelnika...

Okazało się jednak, że nie miałem czego się obawiać. Strona techniczna tym razem nie powoduje drgawek i czkawki w trakcie odbioru, można się więc skupić na istocie rzeczy. Autor komponując swe dzieło, dokładnie tak, sięgnął po materiały z przeszłości, jak i teraźniejszości. Dodał także coś od siebie, choć wiele tego nie jest. Jednak najważniejsze to, to, co wyjaśnia pewne niedomówienia i zagadki, które fanów dręczyły od lat. To Ryderowi wychodzi najlepiej, bo pisanie czegoś nowego już nie tak bardzo. Poza tym autor sięgnął do bogatych zapasów swej przeszłości pisarskiej, jak i dzieł Makera, i tam gdzie mógł przepisał to i owo, zwłaszcza to, co znamy z filmów. Jednym słowem to kolejny bryk dla miłośnika sagi, który obowiązkowym może nie jest, ale za to zalecanym.

Książka została wydana standardowo jak na Scholastica przystało. Luźny druk, duża czcionka i jeszcze piękna okładka z kopertą. W sumie warta pieniędzy, które przyjdzie na nią wydać. Ale nie przeciągajmy, czeka nas saga...

"Hello there."

I tu kolejne zaskoczenie. Całość rozpoczyna się,... Gdy Luke Skywalker po rekonwalescencji przybywa na Tatooine do domu Bena. Po pierwsze, jak mu poleciła Leia, aby się ukryć przed Vaderem (tu on zbyt chętnie nie zawita, skąd my to znamy?). Po drugie, aby zbudować nowy miecz i nauczyć się czegoś. Ten motyw znany jest ze słuchowiska radiowego Briana Daleya. Został przez Rydera wzbogacony i stał się szkieletem całej opowieści. Śledząc postęp w budowie miecza i poszukiwaniach Hana Solo, krok po kroku jesteśmy wprowadzani w historię życia Obi-Wana, a to za sprawą dziennika, który... itd. itd.

"Do you know the true power of lightsaber?"

This is it! Czekałem na to wystarczająco długo. Obi-Wan spotyka Dextera Jettstera! Zaraz po zbudowaniu miecza na Ilum, trzynastoletni padawan z mistrzem Qui-Gon Jinnem rusza z misją na Ord-Sigett. Tu, na górniczej planecie... Tak została nawiązana przyjaźń, która... sami wiecie. A potem to już z górki...

"Anakin Skywalker, meet Obi-Wan Kenobi."

Dwadzieścia pięć lat w życiu człowieka to wiek, w którym wydaje się, że można już góry przenosić, o własnej nieomylności nie wspominając. Wtedy także popełnia się największe błędy. Nie, nie z premedytacją, nie z głupoty, ale po prostu z braku doświadczenia. I gdyby nie w przypływie... Pychy? Dumy? Źle pojmowanej wierności? To kto wie...

"Yes Master. Sorry Master. I try Master."

"Obyś cudze dzieci uczył." To przysłowie i przekleństwo. Zwłaszcza dziś, gdy nauczyciela przeważnie mamy... po ciemnej stronie Księżyca, znaczy za nic. Ale to nie nasza wina. Tak nas zaprogramowano. Nauczyciela zepchnięto do roli droida ślepo wypełniającego kwity dla kuratorium. W mediach bredzi się tylko o strajkach. Szkoły przypominają centra indoktrynacji szturmowców, bo wszystkie są imperialne i działają według jednego programu. I jeszcze za nie ponoć nie płacimy (to taka wersja dla tych co już zupełnie nie habla). Więc, gdyby komputery były nieco lepsze, to nauczyciel władzy nie byłby potrzebny, jak i nie jest ogłupiałym, zmuszanym do wysyłania dzieci do jedynie słusznej szkoły rodzicom. Bo przecież dzieci są genialne... A jeszcze powiedz im, że są Wybrańcami.

W drodze nauczania Anakina w byciu Jedi Obi-Wana spotykały różne, liczne przygody. Ale to nie one były chyba najważniejsze. Ważniejsze były spotkania z istotami rozumnymi. Palpatina nie wspomnę, bo wiemy, że wtrącał się we wszystko co z Anakinem związane. Ale był jeszcze na przykład młody Hett... A'Sharad Hett. Anakin nie był zdyscyplinowanym uczniem, a młodemu Obi-Wanowi brakło charyzmy i doświadczenia. Zresztą i Qui-Gon z pierwszym uczniem poniósł klęskę. Czyja więc to była wina?

Potem przyszła wojna. Sterowana wojna, o czym nikt właściwie głośno nie wspominał. Dzisiaj u nas się też nie wspomina, no może poza już historycznym Wietnamem. Jak w takich warunkach Obi mógł skupić się na nauce dorastającego młodzieńca? Nie miał kiedy, bo przygód ta para miała i jeszcze mieć będzie bez liku. A to tylko trzy lata. Trzy lata śmierci, krwi i zbydlęcenia, o czym także uniwersum jeszcze nie opowiada i opowiadać nie będzie, a tylko wspomina na marginesie, czy pomiędzy wierszami. Dla kogo więc są "Gwiezdne wojny"...? A potem...

powiększ
"It's over Anakin."

Tragiczny finał znamy. Przy okazji dowiadujemy się, że to i owo o Sithah Obi-Wan zostawił w dzienniku Luke'owi, więc takim czerstwym Jedi Luke nie był, jak to jeszcze kilka lata temu wyglądało. Obi-Wan z Luke'iem przybył do rodziny na Tatooine, bo... Nie, wtedy to jeszcze nie było istotne. Liczyła się rodzina i nikt nie wiedział, że... Za resztę kredytów Jedi, który teraz musiał żyć na własną rękę, kupił środek transportu typu eopie i oddał niemowlaka rodzinie Larsów. Sam zaś pozostał w pobliżu, jak mu Yoda nakazał, chroniąc malca i studiując nowe nauki od Qui-Gona. Ale jeśli chodzi o byłego mistrza, wcale mu tak łatwo nie szło, gdyż Obi nie był jeszcze gotów stawić czoła prawdzie, której nota bene wtedy nie znał. Dwadzieścia lat było przed nim... Dwadzieścia lat samotności. Niektórzy fani nawet jeszcze tylu lat nie dożyli.

"Now you know."

Tu dowiadujemy się skąd imię Ben! Nie pamiętam, czy było wcześniejsze wyjaśnienie, czy też Ryder je dopisał, ale to nie ma znaczenia. Teraz jest Ben. Człowiek, który musi zadbać o siebie, jak i o przyszłość galaktyki. Codzienne problemy. Zjeść, wyspać się, napić się wody! I żeby tego było mało to... Vader! Anakin żyje. To mistrz Qui-Gon zasugerował, aby nie mówić Luke'owi o ojcu. Ale to nie jedyne problemy na Tatooine.

"The Force is strong in the Hett family."

Historia znana z komiksów. Znana i z wielkim wydźwiękiem na przyszłość. Pewien rozwścieczony Tuskem z mieczami świetlnymi zagroził siedzibom ludzkim, w tym i Larsom. Obi-Wan stanął naprzeciw... Lars mu nie pomógł.

"Luke is in danger."

A potem to już problemy rodzicielskie. Luke dorastał. Wuj nie miał dla niego zbyt wiele czasu i uczuć, więc... Sami rozumiecie. Młodzian popełnił ten, czy drugi błąd, ale gdy przyszło do spotkania ze smokiem krayt, to tylko Obi mógł go uratować. Uratował i jego, i Windy'ego Starkillera, a dostał w zamian...

"And don't come back."

Nic nie dostał i nie oczekiwał. Taka rola nauczyciela. Uczyć i liczyć, że ten, czy drugi głąb coś zrozumie. A jeśli nie, to i tak nauczyciel będzie winny. O czasy, o obyczaje...

Gdy minęło dziewiętnaście lat od Mustafar, Obi-Wan poczuł, że droga jego wiedzie ku kanionom. I już wiecie co było dalej. To, co nieuniknione. Już miał nie wrócić, ze swej ostatniej krucjaty... Ale uwaga. Rozpoznał R2! Rozpoznał C-3PO! Now, I'm complete.

A potem to już wiadomo. Pogrzeb Jawów, nocleg w Bestine (nie mylić z Bespin), Mos Eisley, BoShek (kto wie, kto to i gdzie?), Han i Chewie, "Gwiazda Śmierci" i nieuniknione. Ben wiedział, że Vader jest na stacji i Vader wie. To było jedyne wyjście. Bohaterstwo to tylko i aż wyuczone, wytrenowane zachowanie. Nic więcej. Ale tak rodzą się legendy.

"The first of the new."

Co było dalej? Mimban, Hoth, Dagobah, brutalny (sic!) trening Yody i Miasto w Chmurach. I tu ścieżki opowieści w końcu się splatają w jedno, aby doprowadzić do nieuniknionego i nieprzewidywalnego. Do ostatniej lekcji udzielonej przez Obi-Wana Anakinowi.

"Goodness is stronger than the dark side."

I gdy Luke był gotowy, Obi-Wan mógł odejść do swych duchowych spraw. Jak każdy nauczyciel. A rzecz miała się pięć lat po Endorze... Ale to zupełnie inna historia.

[droid]
[09.10.2008]


Star Wars: The Life and Legend of Obi-Wan Kenobi - Ryder Windham - Scholastic Inc - wrzesień 2008 r.
- po Epizodzie V,

- wydanie I,
- twarda okładka, to ta z Anakinem,
- koperta, to ta z Vaderem,
- 214 stron,
- format prawie A5,
- cena 15,99 USD,
- ISBN 978-0-545-08559-5,

Artykuł: 1.

Czekamy na Twoje opinie o Opiniach Droida na forum Holonet.pl w tym topicu.




Figurki Star Wars


This site is in no way sponsored or endorsed by: George Lucas, Lucasfilm Ltd., LucasArts Entertainment Co., or any affiliates.
Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd.
Website content (C) ICO Squad, 2001-2016