strona głównastrona głównaforum dyskusyjnesklep fanów star wars
 Opinie czytelników - "Rozbitkowie z Nirauan" - "Survivor's Quest" - Timothy Zahn - Napisał: Baca nasze bannery
 Główna
 News
 Wojny klonów
 Epizod II
 Epizod III
 Komiksy
 Figurki
 RPG
 Clone Wars
 Galeria
 Wallpapers
 Czytelnia
 Wywiady
 Humor
 Bank Wiedzy
 Spotlite
 StarCast
 Wassup?
 Polski Stuff
 Fan Films
 O stronie

 Koszulki
 Sklep Star Wars


Sklep Gwiezdne Wojny


Timothy Zahn powrócił triumfalnie po latach milczenia ze swą nową starwarsową powieścią. Powrót to jednak połowiczny wskrzesiciela SW z połowy lat '90tych. Zahn odkurzył swoje sztandarowe postacie - Marę Jade i wspomnienie po Thrawnie. Niestety z dość średnio udanym skutkiem. Powieść jest nierówna, chwilami rozwlekła, czasem nielogiczna, miejscami przekombinowana i stanowczo zbyt wiele wątków pozostaje uciętych nie dając nadziei na rozwiązanie. Pomalutku zatem.

Sytuacja poczyna się w momencie, gdy ślubna Luke'a załatwia wraz z szanownym małżonkiem ostatnie sprawunki w ramach uwalniania się ze zobowiązań u Talona Karrde'a. Sprawy z lokalnymi gangsterami biorą zły obrót i nasi bohaterowie zmagać się muszą między innymi z droideką. Gdy opada kurz, a prawość zostaje przywrócona nagłe wezwanie przekazane z zewnątrz przez Karrde'a rzuca ich na Nirauan, a stamtąd w przestrzeń Nieznanych Rejonów w niesamowitą, rozmachem godną Titanika J. Camerona, eksplorację pierścionka z sześcioma dreadnaughtami na obręczy: "Outbound's Flight" - "Zewnętrzny Lot" - "Zguba Durina". Gdy w końcu docierają, pojawiają się kłopoty, kłopoty, kłopoty i nawet finałowe kłopotów rozwiązanie nie jest satysfakcjonujące, bowiem w zasadzie żadne z niewypowiedzianych pytań nie znajduje wypowiedzianej odpowiedzi.

Pomiędzy początkiem i końcem mimo wszystko trochę się dzieje i o tym postaram się bez nadmiernego spoilerowania co nieco opowiedzieć. Po pierwsze dobra wiadomość - nie ma heroi(ni)cznego małżeństwa Solo, razem z irytującym potomstwem, jak i duetu najsłynniejszych droidów znanej nam Galaktyki.. Opowieść skupia się na Luke'u i Marze, nabierając chwilami charakteru kolejnego miodowego miesiąca pary Jedi, by pod koniec dać nieodparte wrażenie, że ostatnimi czasy Zahn zbyt często każe im biegać po jakichś zalanych pieczarach i rozwalać paskudztwa - taka powtórka z przygód na Nirauanie jak w 'Vision of the Future'.

Ale deja vu, nie jest jedynym mankamentem. Po dotarciu na statek Chissów, którzy łaskawie pozwalają podwieść przedstawicieli NR po zagubioną własność, narasta zbyt wiele wątpliwości. Atmosfera gęstnieje jak dziury w pancerzu radzieckiego czołgu podczas bitwy na Łuku Kurskim - wszyscy stają się podejrzani o niecne knucie. Małżeństwo nie wierzy w czystość intencji ani Chissów, ani przedstawicieli l'Empire'u Ręki, ani tajemniczych 'pasażerów na gapę'. Niestety ich wysiłki dedukcyjne od początku skazane są na porażkę, a uważny czytelnik zastanawia się czemu właściwe wnioski wyciągane są jak zawsze zbyt późno, i dlaczego uprzedzenie wobec współtowarzyszy podróży tak bardzo zakłóca tryb myślenia nowych Jedi. A głównymi podejrzanymi o nieczystą grę od momentu spotkania są szturmowcy z oddziału Aurek-7, jednostki wchodzącej w skład powołanego na nowo przez admirała Vossa Parcka legendarnego 501 legionu szturmowców, zwanego "Pięścią Vadera". Ta zacna jednostka debiutuje w świecie SW właśnie piórem Zahna, i właśnie w jego powieści. Czteroosobowemu oddziałowi przewodzi młody Chak Fel, jeden ze starszych braci znanego już nam Jaggeda Fela, również pilot chissańskiego Clawcrafta. Jego nieporadność w dowodzeniu oddziałem 'lądowym' ma swoje wytłumaczenie znacznie później, co powoduje, iż przez sporą liczbę stronic odczuwa się z nieskrywanym zażenowaniem, że znalazł się tu li tylko i jedynie dzięki koligacjom rodzinnym. Wracając do zarzutów są tak absurdalne, iż w sumie żadna to niespodzianka, gdy okazuje się, że prawdziwym źródłem zagrożenia i głównym adwersarzem jest zupełnie kto inny.

I właśnie ta przewidywalność tego, co może zdarzyć się na pokładzie psuje zabawę. Wszystkie te niby niepowiązane ze sobą, tylko napomknięte wydarzenia utwierdziły mnie w przekonaniu, że książka jest ździebko przekombinowana. Cała układanka: niespodziewani goście, tajemniczy ambasador, zakaz używania mieczy świetlnych, niezbędni szturmowcy - za dużo tego. Arystokrata Chaf'orm'bintrano z Piątego Rodu Panującego wyrasta na tytana intelektu i przewiduje wszystko z dokładnością Imperatora, z taką samą konsekwencją dając się zaskoczyć jedynej możliwości porażki jakiej nie przewidział.

Pojawiają się także mankamenty w konstrukcji. Od setnej strony do mniej więcej dwieście czterdziestej nie dzieje się kompletnie nic. Akcja staje wraz z dostaniem się na dreadnaughty. Ocaleli koloniści niemrawo krążą po statku, nasi bohaterowi niemrawo uwalniają się z pułapki, a my tylko czekamy, kiedy wreszcie nastąpi nieuniknione i zacznie się rozpierducha. Gdy wreszcie owa następuje, objawia się nam jasny punkt tego wydawnictwa - 501szy w akcji. Nawet jedna drużyna potrafi nieźle namieszać pośród setek uzbrojonych wrogów. Ku pokrzepieniu serc. Brakuje też jasnej odpowiedzi na wszystkie pytania o powód i przebieg samego ataku oraz dzieje pozostawionych sobie kolonistów aż do chwili dotarcia naszych gierojów. Ale to widać temat książki, której u nas jeszcze nie ma.

Zahn popełnia także dwie rzeczy, które są całkowicie zbędne, a przypominają zabieg z Harry'ego Pottera, gdzie najpierw tak przypadkiem bohater dowiaduje się o jakimś na grzyba potrzebnym mu specyfiku, by później ów bajer (zwykle jakieś magiczne ziele) odegrał ważną rolę w kluczowym momencie powiastki. Tu takie funkcje pełnią: walka Luke'a z niesprawną droideką na początku, oraz niesprawdzone przez Chissów zaplombowane przez właścicieli 'rozszczelnione' pomieszczenia na statku Geroonian. Żeby nie spoilerować, pozwolę działać waszej wyobraźni... po tym co właśnie napisałem, powinniście domyśleć się co nastąpi w środku i pod koniec powieści.

Na samo zakończenie dodam tylko, że Zahn "uczłowiecza" jednego ze swoich trzeciorzędnych bohaterów - Kres'ten'tarthi. Bo tak brzmi pełne imię Stenta z Vision of the Future. Całkowicie zbędna scena pogaduszki z Luke'm. Ale na swoje usprawiedliwienie zawiera tekst książki - "Cześć, Skywalker."

Baca
[4.12.2006]
Czekamy na Twoje opinie na forum Holonet.pl.




Figurki Star Wars


This site is in no way sponsored or endorsed by: George Lucas, Lucasfilm Ltd., LucasArts Entertainment Co., or any affiliates.
Star Wars and all its characters are (C) and TM by Lucasfilm Ltd.
Website content (C) ICO Squad, 2001-2016