Tytuł: The Gathering Storm (Nadciągająca burza)

Rollercoaster pod nazwą Księga Boby Fetta nie zwalnia i wciąż rzuca nas w górę i w dół. Doły niestety są jak odtąd udziałem tylko i wyłącznie Roberta Rodrigueza, a że tym razem za kamerą stanął ktoś inny, to znów serial wzniósł się… może jeszcze nie na wyżyny, ale na pewno na poziom dużo, dużo wyższy, niż tydzień temu.

The Circle Is Now Complete

Jednym z pozytywów jest z pewnością zakończenie przez naszego bohatera jego kuracji bactowej, co oznacza najprawdopodobniej koniec retrospekcji, które doczekały się bardzo godnego zwieńczenia. Historia zatoczyła bowiem koło i dogoniła teraźniejszość. Przy okazji twórcy podjęli próbę wyjaśnienia wewnętrznej przemiany Boby Fetta (wciąż jej do końca nie kupuję, ale lepsze to niż nic) oraz jego nagłego dążenia, do stworzenia własnej organizacji.

Zabrakło może wyjaśnienia jednej, dość istotnej kwestii, tym niemniej całość nabrała zdecydowanie więcej sensu, a sceny, w których Boba wyrównywał rachunki były bardzo satysfakcjonujce.

Grand Theft Gunship

Jednak nie tak satysfakcjonujące, jak ponowne połączenie byłego łowcy nagród z jego statkiem. Więź nigdy nie była tam może tak silna, jak w przypadku Hana i Sokoła, więc obyło się bez zbędnych emocji, tym niemniej statek z miejsca stał się bohaterem kilku bardzo efektownych scen, pokazując wszystko to, za co fani pokochali patrolowiec typu Firespray-31 . I nie ma dla mnie większego znaczenia, czy będzie on nazywany Slave 1, czy też nie, bo liczy się to, że to mój zdecydowanie ulubiony model statku.

A skoro już o wyssanych z palca kontrowersjach mowa, bo fakt iż nie usłyszeliśmy w serialu nazwy statku Boby, NIE OZNACZA, że została ona zmieniona. W filmach też jej nie słyszeliśmy, a jakoś wielkiej dramy z tego nie było. Zresztą miedzy Mocą a prawdą, to nie byłoby nic dziwnego, gdyby nowy Boba stwierdził, że nie chce już latać Niewolnikiem Jeden i przemianował swój statek na, dajmy na to Tusken Jeden, czy Batha Jeden. Tak czy inaczej, nie ważne, jak o nim mówią, ważne co robi.

Piękna i Wookiee

Ostatni plus, może już nie tak znaczący, to postacie Madam Garsy (UWIELBIAM BEZGRANICZNIE) i Czarnego Krrsantana (też uwielbiam, choć zupełnie inaczej). Żadne z nich nie dostało w rozdziale czwartym dużej roli, jednak zjawiskowa Twi’lekanka jak zwykle olśniewała, a wojowniczy Wookiee pokazał się w końcu z jak najlepszej strony. Mam nadzieję, że obje wciąż będą pojawiać się regularnie, bo choć w przypadku Krrsantana, to raczej przesądzone, o tyle Garsy nie jestem już tak pewien. Ale nawet jeśli nie, to temat muzyczny, który usłyszeliśmy na końcu odcinka może zwiastować pojawienie się innej, bardzo lubianej przeze mnie postaci.

Tak czy inaczej wiele wskazuje na to, że Księga Boby Fetta ma teraz szanse wejść na zupełnie inny poziom i być tym, na co od początku liczyłem i ja i zapewne bardzo wielu fanów.

Grafiki koncepcyjne

Na koniec tradycyjnie mamy dla Was galerię grafik koncepcyjnych, ale uwaga, zawierają one SPOILERY:

Poprzednie recenzje

Zapraszamy też do lektury poprzednich recenzji: