Tekst ma być pewnego rodzaju poradnikiem i drogowskazem dla nowych fanów Gwiezdnych Wojen, którzy chcą poszerzyć swoją wiedzę o uniwersum ze źródeł pozafilmowych, a nie mają pomysłu od czego zacząć.

Pewnie nieraz przytłaczała Was ogromna ilość książek i komiksów, która skutecznie gasiła Wasz zapał do poznawania nowych przygód ze świata Star Wars. Dodatkowo, jeśli po drodze się nie zniechęciliście i zaczęliście szukać odpowiedniego rozwiązania na własną rękę, z pewnością trafialiście na kolejne przeszkody typu niedostępność danego tytułu, zbyt wysoka cena, lub… dzielenie pozycji na „Legendy” i „nowy kanon” (oraz często idąca przy tym wojna miłośników obu tych określeń). Aby zrozumieć czym one są, cofnijmy się kilka lat wstecz…

Rok 2012. Dzień 30 października wielu fanom zapadnie w pamięci na wieki. Disney wykupuje Lucasfilm i zapowiada powstanie Epizodu VII jeszcze w 2015 roku. Wow! Dwie potężne informacje podane jednego dnia. Część osób podchodzi sceptycznie, większość jednak się cieszy. W końcu, po przeszło 30 latach oczekiwań, fani otrzymają pełnoprawną kontynuację Sagi.

disney_lucasfilm_lg

Emocje po czasie jednak opadają i rodzi się pytanie: „Ale o czym właściwie będzie ten film?”. Część osób krzyczy: „Chcemy ekranizacji trylogii Thrawna! Albo Nowej Ery Jedi!”. Problem w tym, że ekranizacje książek nigdy nie wchodziły w grę, bo Lucasfilm stawiał na oryginalność opowiadanych historii i nie chcieli bazować na czymś, co już istnieje. Ale jeśli nowa historia, to gdzie ją usytuować? Czasy po Powrocie Jedi skutecznie zostały zapchane wieloletnim dorobkiem Expanded Universe (w skrócie EU), czyli rozszerzonego uniwersum, w skład którego wchodziły wszystkie kanoniczne książki, komiksy, gry i każde inne źródło informacji nie będące filmowym epizodem. Właśnie, „kanoniczne”. A czym ten kanon jest? Spójną (no, starającą się być spójną, bo przy takiej ilości materiałów niemożliwym jest zapanowanie nad wszystkim) wizją autorów, którzy razem tworzą wspólne uniwersum z historiami niewykluczającym się wzajemnie. Jednak twórca Gwiezdnych Wojen, George Lucas, nigdy zbytnio się tym nie przejmował produkując kolejne filmy. Bardzo często mieliśmy do czynienia z retconami (nadpisywaniem, zmienianiem, przerabianiem) pewnych historii, czego najlepszym przykładem będzie serial The Clone Wars (ten animowany z 2008 roku, nie mylić z kreskówką Tartakowsky’ego), który przerobił sporą część historii z wcześniejszych książek i komiksów. No ale było to dozwolone, bo istniały wtedy następujące stopnie kanonu:

  • G-canon – kanon George’a Lucasa, czyli ten o najwyższym priorytecie. W jego skład wchodziło sześć filmowych epizodów i każda informacja podana bezpośrednio przez Lucasa.
  • T-canon – kanon telewizyjny. Obejmował on serial Wojny Klonów (ten z 2008 roku) oraz planowany w tamtym czasie serial aktorski.
  • C-canon – kanon kontynuacji, czyli wszystkie nowsze i starsze książki, komiksy, gry i kreskówki.
  • S-canon – kanon drugiego rzędu, czyli taki, z którego twórcy mogli korzystać, ale również mogli go zignorować. Należały do niego m.in. pierwsze komiksy Marvela z lat 70-tych i 80-tych.
  • N-canon – dzieła niekanoniczne, w skład których wchodziły tytuły, które od początku miały być alternatywną historią nie dziejącą się w głównej linii czasowej wydarzeń Star Wars. Były to np. komiksy z serii Infinities, historia o Skippym – droidzie Jedi oraz zakończenia gier po Ciemnej Stronie Mocy tam, gdzie możliwy był wybór (czyli np. seria Knights of the Old Republic, The Force Unleashed, Jedi Outcast, Jedi Academy).
  • D-canon – kanon stworzony specjalnie dla serialu komediowego Detours, który ostatecznie anulowano.

Mijają kolejne miesiące, teorie i rozważania fanów nie mają końca. Aż do tego dnia… 25 kwietnia 2014 roku okazał się ogromnym strzałem i kubłem zimnej wody dla całego fandomu. Oficjalna strona Star Wars informuje, że całe dotychczasowe Expanded Universe staje się alternatywną wersją wydarzeń i trafia do jednego worka nazwanego Legendami.

heir-to-the-empire-legends

Od teraz w oficjalnym, nowym kanonie pozostaje jedynie sześć epizodów wraz z ich adaptacjami książkowymi (ale tylko w miejscach, w których pokrywają się z filmami) oraz seriale Wojny Klonów (znów tylko te animowane z 2008 roku) i Rebelianci. Jednocześnie zapewniają, że koniec z priorytetami kanonów. Od teraz każdy nowy film, książka, komiks, gra, opowiadanie są w równym stopniu kanoniczne a pieczę nad tym sprawować będzie specjalnie do tego utworzona grupa o nazwie Story Group, której przewodzić ma Pablo Hidalgo. Otrzymaliśmy też informację, że Legendy mogą stanowić punkt zaczepienia i inspirację dla twórców nowego kanonu oraz że pewne elementy dawnego EU mogą zostać przywrócone. Zaledwie cztery dni później podano nazwiska aktorów grających w niezatytułowanym wtedy jeszcze Epizodzie VII. Obok Harrisona Forda, Marka Hamilla i Carrie Fisher zauważyć można było świeżą krew, czyli przyszłe gwiazdy Przebudzenia Mocy – Daisy Ridley, Johna Boyegę oraz Adama Drivera. Fani oszaleli z radości, bo w Daisy i Adamie widzieli bliźniaków Solo z legendarnych już wtedy powieści. Czy mieli rację?

1398877978000-now-still

Wracamy do teraźniejszości. Jesteśmy już po premierze Przebudzenia Mocy, kilkunastu książek i komiksów, a przed nami trzeci już sezon Rebeliantów oraz grudniowa premiera Łotra 1. Czy zapewnienie o inspirowaniu się Legendami było prawdą? I tak, i nie. Myślę, że fani spodziewali się przemycenia głównych postaci starego EU, takich jak Mara Jade (legendarna żona Luke’a Skywalkera), Ben Skywalker (syn Luke’a i Mary) czy wcześniej wspomniane dzieci Solo – bliźniaki Jaina i Jacen oraz najmłodszy Anakin. Lucasfilm poszedł o krok dalej i w filmie nie uświadczyliśmy żadnego z tych bohaterów. Ben Solo/Kylo Ren wydaje się być kanoniczną wersją Jacena Solo, gdyż podobnie jak on, przeszedł na Ciemną Stronę, ale to tyle jeśli chodzi o nawiązania i inspiracje. Jednak w innych produkcjach twórcy nie boją się czerpać z Legend. Dave Filoni puścił oczko do fanów i Ahsoka mówi nawet o tym bezpośrednio w drugim sezonie Rebeliantów:

There’s always a bit of truth in legends.

Fani serialu wiedzą, że w przyszły weekend nastąpi chyba największa do tej pory kanonizacja legendarnej postaci. Wielki Admirał Thrawn będzie głównym złoczyńcą nadchodzącego sezonu trzeciego i wydaje się być dokładnie tym samym Thrawnem, którego fani pokochali lata temu. Sam Filoni mówi, że nie zmienił w nim nic, co stworzył Timothy Zahn, który był również konsultantem przy kreowaniu animowanej wersji Admirała.

zdj2

Mniej oczywistym nawiązaniem może być duet Jyn Erso oraz Cassiana Andora z nadchodzącego Łotra 1. Film opowiadać będzie o grupie rebeliantów próbującej wykraść plany Gwiazdy Śmierci. Brzmi znajomo? W Legendach poznaliśmy już taką historię. Tam odpowiedzialnym za kradzież planów był Kyle Katarn, do którego wygląd Cassiana prawdopodobnie nawiązuje. Partnerką Kyle’a była Jan Ors (Jyn Erso, Jan Ors – przypadek?). W filmie role trochę się odwrócą, bo wygląda na to, że to Jyn będzie dowodzić ekipą, a kapitan Andor będzie jej pomocnikiem. Jednak niewątpliwym jest, że ta dwójka bohaterów z gry Dark Forces i jej dalszych kontynuacji była inspiracją dla twórców Rogue One.

zdj3

Długo by można o tym pisać, lecz nie to jest głównym tematem tego artykułu. Jeżeli chcecie dowiedzieć się nieco więcej o nawiązaniach z Legend w nowym kanonie, zapraszam do wpisu redakcyjnego kolegi, Piotrka.

Należałoby teraz zapytać, czy warto było poświęcić wieloletni dorobek i zastąpić go raczkującym teraz zalążkiem nowego rozszerzonego uniwersum. Myślę, że… (zdaję sobie sprawę, że za chwilę zostanę zjedzony przez zagorzałych fanów jednej ze stron) tak, zdecydowanie tak. Ekipy tworzące nowe filmy nie chciały mieć związanych rąk, woleli odciąć się od wszystkiego i mieć czysty start bez setek historii dookoła, w które musieliby się wpasować. Oczywiście po takim rozwiązaniu pozostaje żal i doskonale rozumiem ludzi, którzy do dziś są sfrustrowani słysząc określenie „nowy kanon”. Ja jednak należę do ludzi, którzy dają kredyt zaufania. Tym bardziej, że Legendy nie będą już dalej rozwijane, więc dlaczego mam sobie odbierać radość poznawania nowych historii tylko dlatego, że negują martwe już Expanded Universe. Nie lubię być sceptycznie nastawiony do czegoś, czego nawet dobrze nie znam. Przyjdzie taki czas, kiedy nowy kanon ilością historii zbliży się do Legend, wtedy podsumuję wszystko i w stu procentach określę się, czy było warto.

Wracając jeszcze do początku tych przydługawych wywodów, jeśli ktoś spyta mnie od czego ma zacząć swoją przygodę z książkowymi Gwiezdnymi Wojnami, odpowiem, żeby sięgnął po nowy kanon. I nie chodzi mi tu o jakość, bo to leży w kwestiach gustu. Pozycji z nowego kanonu jest po prostu na chwilę obecną mniej i są o wiele łatwiej dostępne od Legend. Na korzyść przemawiać może też fakt, że nowe pozycje zgodne są z Przebudzeniem Mocy i kolejnymi powstającymi filmami. Czytając Legendy, musicie brać poprawkę na to, że historie mogą i będą się gryźć z nowym kanonem. Jeżeli komuś książkowe uniwersum spodoba się na tyle, by dalej w nie brnąć, wtedy podpowiem, że może poznać też alternatywne stare EU.

Ale nie jestem tu aby dokonywać za Was wyboru. W końcu każdy ma prawo dokonać go samodzielnie, o ile żaden Jedi nie zastosuje akurat na Was sztuczki umysłowej. Cokolwiek byście nie wybrali, warto zorientować się, jak łatwo i szybko rozróżnić nowy kanon od Legend.

Za oceanem jest to niebywale proste, gdyż każda pozycja z Legend, która doczekała się przedruku lub reedycji po 25 kwietnia 2014 roku, na okładce widoczny ma złoty pasek z napisem Legendy.

star-wars-legends-banner

W Polsce jest to trochę bardziej skomplikowane, gdyż większość pozycji (a w zasadzie żadne z nich) nie doczekały się przedruku. Wyjątkiem jest seria komiksowa Legend od Egmontu, która również wyżej wspomniany złoty pasek posiada.

legendy_karmazynoweimperium_b62362260e9faae7dc7399e6d3f91b32

Jak zatem łatwo odróżnić komiksowy nowy kanon na polskim rynku? JEDYNĄ serią, w której zawarte są historie z nowego kanonu jest dwumiesięcznik Star Wars Komiks, którego pierwszy zeszyt wydany został w 2015 roku, a tak prezentowała się jego okładka:

star-wars-komiks-1-2015

Wszelkie inne komiksy, na które traficie (czy to Star Wars Komiks z lat 2008-2013, czy serie Wektor, Rycerze Starej Republiki, Mroczne Czasy, Dziedzictwo), na sto procent należą do Legend.

Przejdźmy teraz do książek. Najłatwiej zapamiętać, że za wypuszczanie Legend odpowiadało wydawnictwo Amber, natomiast nowy kanon przejęło wydawnictwo Uroboros. Niektóre pozycje od Amberu doczekały się dwóch wydań – jednego zwykłego, drugiego kieszonkowego. Oba jednak gabarytowo były mniejsze od książek Uroborosa, co zobaczycie na zdjęciach poniżej. Dodatkowo, okładki nowego kanonu posiadają wewnątrz skrzydełka, których brakuje wśród Legend, co stanowić może kolejne ułatwienie przy rozpoznawaniu.

14439010_928830203913438_229158056_o

14424052_928829793913479_1438795327_o

Uff, wygląda na to, że dotarliśmy do końca. Łatwo nie było, ale mam nadzieję, że chociaż w niewielkim stopniu wyjaśniłem Wam zjawisko Legend i nowego kanonu. Bardzo proszę też o wstrzemięźliwość w komentarzach osób, które nie zgadzają się z tekstem a Legendy traktują jako jedyny, słuszny kanon. Szanujmy się wzajemnie i nie obrażajmy, bo w końcu wszyscy jesteśmy fanami Gwiezdnych Wojen. Być może z różnych powodów, ale właśnie to w tym uniwersum jest najpiękniejsze, że każdy znajduje coś dla siebie. Niech Moc będzie z Wami!