No i jedno z naszych największych świąt, czyli may the 4th, mamy już prawie za sobą i choć jego obchody nie były dla mnie bardzo huczne, to nie mogę powiedzieć, że Dnia Star Wars nie uczciłem w ogóle.

Zakupiłem sobie na przykład polskie, papierowe wydanie Nowego Świtu, by kolekcja była kompletna. Udało mi się też rozpocząć czytanie długo i niecierpliwie oczekiwanej książki Bloodline, która rzuci nieco światła na wydarzenia, które ukształtowały status quo znane z Przebudzenia Mocy.

Do przodu posunęło się też kilka innych, potencjalnie bardzo ciekawych tematów, ale o tym, jak zwykle by nie zapeszyć, na razie sza.

Także koniec końców był to całkiem udany czwarty dzień maja (pomimo tego, że był on pierwszym pracującym po wydłużonym weekendzie.