Pierwszy raz od bardzo dawna spędzam święta poza domem i
stwierdzam, że ma to wiele plusów, a największym jest oczywiście to, że
człowieka omijają świąteczne porządki. No ale jak się już gdzieś jedzie i to na
jakieś zadupie, zawczasu trzeba sobie zaplanować czas. Mogą być to na przykład
święta pod znakiem SPA.
Najpierw trzeba się było SPAkować i pojechać. Na miejscu
SPAlić trzeba było sporo drewna w kominku, zanim w domku zrobiło się dla
niektórych przyjemnie ciepło, dla innych sauna. Ale że deszcz SPAdał wczoraj
dość obficie, to dobrze było się ogrzać. A że czasu jeszcze trochę do ciszy
nocnej zostało, SPAmowałem Was, a także znajomych życzeniami. A potem poszedłem
SPAć, bo przez ostatnie tygodnie cierpiałem na poważnie niedobory SPAnia, a
dodatkowo zmiana czasu podkradła mi godzinę.
Dziś na szczęście pogoda nie SPAprała już dnia, więc był
czas i ochota na SPAcer ze SPAnielem (no dobrze, był to słodki pudelek), a że
świeże powietrze wzmaga apetyt, obiad został SPAłaszowany na tarasie z
wyjątkowym zapałem i smakiem, a przez to i w niebywałej ilości (choć nie było
to SPAghetti). A by tłuszczyk lepiej się SPAjał, nie mogło zabraknąć i
poobiedniej drzemki. Ale spokojnie, SPAślakiem nie jestem. Zresztą drzemka też
byłą krótsza niż bym chciał, bo musiałem jeszcze odbyć szybki, planszówkowy
SPAring.
No a potem przyszedł już czas na samo SPA. Aczkolwiek ja
SPAsowałemi zająłem się SPAwaniem… No dobra, ze spawaniem to był już żart, ale
cała reszta się zgadza J

 

A jak Wasze Święta mijają?