Na FB widzieliście już dziś, że BB-8 czekał na premierę Deadpoola, jeśli ktoś czekał na nią jeszcze bardziej, to był to jego kolega po fachu, Boba Fett. Czekały też całe zastępy komiksowych geeków. O tak, śmiem twierdzić, że Deadpool jest najbardziej oczekiwanym, marvelowskim filmem w nowej erze komiksowych adaptacji. I pomyśleć, że początkowo na srebrnym ekranie postać tę bezpardonowo zbeszczeszczono, a jej miłośników zgwałcono przez oczy filmem X-Men Origins: Wolverine.

Na szczęście dzięki determinacji jednego człowieka – Ryana Reynoldsa (który nota bene, wcielił się w Deadpoola w feralnym Wolverinie) – ten najbardziej nietypowy z komiksowych bohaterów dostał szansę rehabilitacji, a dzięki wywalczeniu kategorii wiekowej „R” i miłości twórców do materiału źródłowego, „Wyszczekany Najemnik” („Najemnik z gębą” – jak niektórzy próbują to nieudolnie tłumaczyć wprost z oryginału – Merc with a mouth – kompletnie mi nie leży) ma na to ogromne szanse.

No ale co właściwie czyni Deadpoola tak niezwykłym? Początki jego kariery nie są niczym niezwykłym. Urodził się w Kanadzie jako Wade Wilson, w młodym wieku osierocony przez matkę, wychowywany był przez agresywnego ojca. Szybko wstąpił do armii, by zaraz potem rozpocząć karierę jako najemnik. Jakiś czas potem dowiedział się, że jest chory na teoretycznir nieuleczalnego raka. Wybawienie zapełnił jednak kanadyjski Departament K i prowadzony przezeń program mający na celu stworzenie super-żołnierza – Weapon X (najsłynniejszym „tworem” programu jest sam Wolverine).

Program faktycznie zdołał wyleczyć ciało Wade’a, choć pozostawił je na zawsze oszpeconym. Wade, już jako Deadpool zyskał zdolność regeneracji, która w połączeniu z jego wyszkoleniem oraz umiejętnością władania każdym praktycznie rodzajem broni, uczyniła z niego jedną z najniebezpieczniejszych w całym Universum. Niestety o ile ciało ozdrowiało, o tyle umysł uszkodzony został ponad miarę, a jego zdrowe zmysły Wade’a utracone zostały na zawsze.

I tak najemnik w czarni-czerwonym kostiumie stał się jednostką agresywną i nieobliczalną, rozdartą między ego najemnika, a zwichrowaną moralnością (co jakiś czas Deadpool roi sobie, że jest bohaterem). Gęba mu się nie zamyka, a co drugie zdanie ma podtekst seksualny… Nie, Deadpool nie bawi się w podteksty, co drugie zdanie jest propozycją seksu. Ma chore, okrutne, ale momentami też cudnie geekowskie poczucie humoru, a także słyszy głosy. O tak, czas gdy narracja w serii Deadpool prowadzona była przez dwa głowy w głowie Wade’a była cudowna. Co jeszcze? Jego żoną jest Księżna Ciemności, swego czasu uśmiercił całe zastępy wskrzeszonych prezydentów USA, jego maskotką bywa zombi głowa jego samego z innego wymiaru (wiem, brzmi dziwnie). Należy do większej ilości super-grup (przynajmniej w swojej własnej głowie) niż Wolverine oraz odznacza się największą ilością komiksowych serii na metr kwadratowy.

A, no tak, jeszcze jedno, bez skrępowania łamie on czwartą ścianę. Że co??? – zapytają co mniej wykształceni. Ano to, że Deadpool zdaje sobie doskonale sprawę, że jest bohaterem komiksowym i informuje o tym wszem i wobec (nie wiedzieć czemu, głównie dlatego uważają go za szaleńca). Także uważajcie, bo jeśli Deadpool Wam grozi, mówi całkowicie poważnie i gotów jest poprzeć swoje groźby czynami…

Ech, już nie mogę doczekać się, by iść do kina 😀